Ostatnią osobą, która widziała 23-letnią Urszulę Machowską jest jej mąż. - To był wtorek, 28 października. Wyszedłem do pracy około 7.30. Ula mówiła, że jedzie do Kolbuszowej do rodziców i dziadka. Po 9 dostałem od niej ostatniego sms-a - opowiada Robert Machowski. Ostatni sms "Pada mi bateria" - napisała kobieta. Od tego czasu jej telefon milczy i ślad po niej zaginął. - Był już wieczór, a Ula nie wracała. Zadzwoniłem do jej rodziców - wzdycha mąż zaginionej. - Ula nie przyjechała do nas i nie dzwoniła. Tak bardzo się o nią martwimy. Żeby przynajmniej jakiś list napisała albo zadzwoniła choć na parę sekund i dała znać, że żyje - szlocha Barbara Tereszkiewicz, matka zaginionej. Następnego dnia rodzina zgłosiła zniknięcie Uli na policję. Robert Machowski zawiadomił też fundację Itaka, która poszukuje zaginionych Polaków. Rodzina obdzwoniła znajomych, ale nikt nic nie wie. Zabrała paszport - Wierzymy w to, że Ula żyje. Z domu zniknęły kosmetyki, część ubrań i paszport. Od jej koleżanek dowiedziałem się, że chciała wyjechać do Londynu. To dla mnie szok, bo nic nie wiedziałem o takich planach. Od pierwszego listopada miała zacząć pracę, na którą tak bardzo czekała. Niedawno zaczęła studia, była taka zadowolona - nie ukrywa pan Robert. Rzeszowska policja jest pewna, że zaginiona nie wyleciała z lotniska w Jasionce. Jak twierdzi pan Robert, pozostałych portów lotniczych w Polsce nie sprawdzono. - Prowadzone są czynności w tej sprawie. Bierzemy pod uwagę kilka hipotez, również tę z wyjazdem zagranicznym - informuje Bartosz Wilk z biura prasowego KWP w Rzeszowie. URSZULA PASIECZNA