- Nie mamy żadnych dowodów na to, że przestępstwo popełnili nasi sąsiedzi - mówi Tomasz Winnicki, dyrektor Bieszczadzkiego Parku Narodowego. - W szczątkach żubrów znaleźliśmy kule, którymi je zabito. Sprawę przekazaliśmy policji. Mało prawdopodobne, by żubry zginęły z rąk polskich kłusowników. Duży obszar w rejonie Sianek jest wyludniony. Chodzą tam tylko turyści i Straż Graniczna. - Nie mieliśmy żadnego przekroczenia granicy w tym rejonie - zapewnia płk Tomasz Darżykiewicz, szef placówki Straży Granicznej w Ustrzykach Górnych. - Jestem przekonany, że obywatele Ukrainy nie weszli do Polski w celu kłusowania. Światło na całą sprawę rzuca Wojomir Wojciechowski, były dyrektor BPN. - Jestem pewien, że nasze żubry zginęły z rąk ukraińskich - przekonuje pan Wojomir. - Zostały postrzelone po tamtej stronie granicy i ranne wróciły do swojej ostoi. Tu padły. Z tym zdaniem zgadzają się Tomasz Winnicki i szef pograniczników. Prowadzimy rozmowy z władzami Ukrainy, by zwróciły uwagę na problem kłusownictwa i ochrony przyrody na ich terenie - mówi dyrektor Parku. - Tyle możemy zrobić. Autor: kr