Krzysztof T. nie pamięta dokładnie, jak doszło do tego, że zranił nożem swojego brata. Zapamiętał, że tego dnia obydwaj raczyli się alkoholem, podczas przesłuchania w prokuraturze zeznał, że wypił dużo. - Twierdzi, że najpierw cztery piwa i butelkę wódki, a potem jeszcze drugą w towarzystwie brata - mówi Jacek Żak, prokurator rejonowy w Dębicy. Krzysztof T. ocknął się następnego ranka w kuchni domu, gdzie mieszka z matką i bratem. Miał rozbitą głowę, był zakrwawiony. Jego starszy o dwa lata brat Wiesław był ranny w brzuch. - Krzysztof T. przyznał, że ostatnią rzeczą, jaką pamięta było pchnięcie brata nożem w brzuch. Jeden raz - dodaje Żak. Wiesław T. początkowo nie chciał zgłosić się do szpitala, zrobił to dopiero nazajutrz, kiedy jego stan zaczął się pogarszać. Tu okazało się, że mężczyzna ma urazy jelita cienkiego. Ranny nie chciał obciążać brata, skorzystał z prawa odmowy składania zeznań. Więcej do sprawy wniosła matka obydwu mężczyzn, która była świadkiem zajścia. Kobieta zeznała, że synowie pokłócili się o coś, co dotyczyło ich pracy - obaj są zatrudnieni w jednym zakładzie w rodzinnej miejscowości. Doszło do awantury, potem do rękoczynów. - Krzysztof T. zapewnia, że wcześniej nie miał nieporozumień z bratem. Dodał, że nie pamięta przebiegu wydarzeń, ale skoro matka tak je przedstawia, to z pewnością są prawdziwe - mówi prokurator Żak. Podejrzany został objęty dozorem policyjnym, jego brat przebywa w szpitalu. nan