Zwykle widzimy ich w kominiarkach, na ekranach telewizorów podczas zatrzymań najgroźniejszych przestępców. Są policyjną elitą, wchodzą tam gdzie "zwykli" policjanci nie dają rady. Mowa o Samodzielnym Pododdziale Antyterrorystycznym Policji z Rzeszowa. - Jeżeli dochodzi do strzelaniny, to nie ma możliwości, że się cofniemy. Dążymy z całych sił, żeby wyeliminować zagrożenie - mówi nadkomisarz Piotr Łowicki, dowódca rzeszowskich antyterrorystów, w SPAP od osiemnastu lat. Cały pododdział liczy kilkadziesiąt osób, najlepszych z najlepszych, specjalnie wyselekcjonowanych. Starać się o służbę w SPAP może każdy policjant, który ma minimum trzy lata służby. - Niedawno mieliśmy dwudziestu chętnych na trzy etaty - wyjaśnia nadkomisarz Łowicki. Żeby dostać się do pododdziału trzeba zdać test sprawnościowo-wytrzymałościowy składający się z 5 konkurencji. Następnie policjanci przechodzą testy psychologiczne. - Zwykle jedna trzecia zalicza ten etap - dodaje dowódca. Po przejściu eliminacyjnego sita, policjant trafia na specjalne 8-miesięczne szkolenie. Dowódca przyznaje, że do SPAP trafiają prawdziwi pasjonaci, dla których służba w pododdziale jest szkołą życia i prawdziwą przygodą. Całą wartością pododdziału jest grupa, nie ma miejsca dla indywidualistów. Czują strach i respekt Czy po wielu latach czują jeszcze strach podczas akcji? - Tylko idiota nie bałby się, ale młodzi często nie mają poczucia zagrożenia, idą na żywioł - mówi nadkomisarz Łowicki. - Idealny komandos to taki, który ma około 30 lat i rodzinę. Wtedy nie kozaczy i zdrowo myśli - dodaje. Janusz, który w SPAP jest od dwudziestu lat przyznaje, że element napięcia wyczuwa się już na odprawie. - Przed akcją wyłączam się całkowicie, nie myślę o niczym innym tylko o zadaniu - mówi. Cały czas muszą być w pogotowiu, bo nigdy nie wiadomo kiedy będą potrzebni. Codziennie odbywają szkolenia m.in. siłownia, basen, gry zespołowe, sztuki walki, strzelanie, a także zajęcia taktyczne. Ich głównym celem jest zwalczanie terroryzmu. Wykonują jednak szereg innych zadań. Między innymi jeżdżą na zabezpieczenia meczów, wspierać służby prewencyjne. - Na przykład odziały prewencji robią nam miejsce, a my wyłuskujemy z tłumu prowodyra zamieszek lub kogoś niebezpiecznego - wyjaśnia Janusz. Antyterroryści przyznają, że pseudokibice nie atakują ich. - Czują przed nami strach i respekt - dodaje nadkomisarz Łowicki. Przebił głową szybę Antyterroryści przyznają, że bandyci, których zatrzymują reagują przeróżnie. - Kiedyś wkroczyliśmy do mieszkania, a facet wyskoczył "na szczupaka" przez okno. Przebił głową szybę i zawisł na drutach na balkonie - opowiada Janusz. Przypominają sobie, że pewnego razu narkoman pokazywał przez okno, że ma granaty i groził ich zdetonowaniem. Dostali jednak rozkaz wejścia do mieszkania. Co prawda mają tarcze balistyczne odporne na wybuch granatu, ale i tak istniało ogromne ryzyko. - Na szczęście okazało się, że facet miał atrapę - mówi nadkomisarz Łowicki. Z kolei inny przestępca, wyskoczył przez okno ze złamaną nogą i jeszcze próbował uciekać przed nimi przez około 50 metrów. Bywa i śmiesznie. Antyterroryści działają z zaskoczenia, więc weszli niepostrzeżenie do mieszkania i stanęli nad łóżkiem śpiącej kobiety, którą mieli zatrzymać. Kobieta otworzyła oczy i zaczęła... przeraźliwie śmiać się. Na pytanie dlaczego to zrobiła odpowiedziała, że dzień wcześniej oglądała w telewizji magazyn 997 i myślała, że wszystko jej się śni. Innym razem mieli zatrzymać gangstera, ale na ich drodze już w mieszkaniu stanęła jego 100-kilogramowa matka. Grupa szturmowa nie mogła się przecisnąć przez wąski korytarz. Na szczęście z innej strony budynku, druga grupa antyterrorystów zatrzymała bandytę. Antyterroryści przyznają, że gdy przestępca zastosuje się do ich poleceń nie używają siły. Zwykle bandyci bez słowa poddają się. - Bardzo często zdarza się jednak, że napakowane chojraki robią w gacie, gdy wkraczamy do akcji - opowiada Janusz. W czterech nie mogli obezwładnić faceta Dowódca mówi, że największe kłopoty są z osobami psychicznie chorymi. - Ci to mają jakieś nadludzkie siły. Może to adrenalina? Nie wiem, ale bardzo ciężko sobie z nimi poradzić - dodaje. Przypomina sobie takiego mężczyznę, który wymachiwał przed nimi piła motorową. - Dostał takiego szału, że czterech naszych nie mogło go obezwładnić. Założyli mu dźwignię pałką tonfą, a ten dalej nic - opowiada. Podobnie jest gdy wkraczają do domów gdzie bandyci są pod wpływem alkoholu i narkotyków. Antyterroryści często w przypadku osób chorych psychicznie używają tasera, czyli paralizatora elektrycznego. Używają go także w przypadku zwierząt. - Wchodziliśmy na posesje pewnego zbója, który miał psa boksera. Użyliśmy paralizatora. Pies padł, leżał nieruchomo jak mumia, oczywiście nic mu się nie stało - wyjaśnia nadkomisarz Łowicki. Zagrożeniem często bywa także rodzina przestępcy. Pewnego razu zatrzymywali faceta, który zabił szwagra. - Wzięliśmy go z zaskoczenia, ale jego żona skakała chłopakom po plecach i nie chciała pozwolić, żeby go zabrali - mówi dowódca. Janusz dodaje, że rodziny wzywają policję, a gdy faceta pacyfikują to: - Nagle włącza im się miłość i stają przeciwko nam. Policjanci z pododdziału mówią, że nie zawsze wchodzą "z drzwiami", czasami także pukają, ale gdy chodzi np. o dilerów narkotyków, którzy mogą spuścić w ubikacji cały towar, akcja musi być błyskawiczna. Podkreślają, że nie zajmują się likwidowaniem celów jak GROM. - Choćby to był nie wiem jaki zbój, to mamy go zatrzymać, a nie zabijać - wyjaśnia Janusz. - Owszem bywają strzelaniny i ktoś może zginąć, ale nie jest to naszym celem - podkreśla. Czy mają dość służby w ciągłym stresie oraz narażania życia i zdrowia? - To całe moje życie i nie chcę iść do żadnego innego wydziału policji - mówi bez zastanowienia nadkomisarz Łowicki. Janusz z kolei twierdzi, że kiedyś zrezygnował, ale zaraz wrócił, bo nie mógł wytrzymać bez pododdziału antyterrorystycznego. Obaj przyznają, że kilku chłopaków również zrezygnowało, ale szybko wrócili. - Służba w SPAP jest jak narkotyk, uzależnia - kończy nadkomisarz Łowicki. Grzegorz Anton ganton@pressmedia.com.pl Czytaj również: Najdziwniejsze przypadki wzywania policji Szokująca kamapania policji Antyterroryści pomylili drzwi i zdewastowali mieszkanie