Zarówno instruktorzy, jak i sami kursanci twierdzą, że miasto nie jest bardzo ciężko objechać. To wcale nie oznacza, iż zdobycie wymarzonego "prawka" jest proste. Wręcz przeciwnie! Na niektórych ulicach nie brakuje bowiem pułapek. - W województwie podkarpackim mamy najwyższą zdawalność. Egzamin praktyczny zdaje 38,4 procent kursantów - informuje Bogusław Lorenc, egzaminator nadzorujący w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Krośnie. - Egzaminujemy m.in. mieszkańców Warszawy, Krakowa i Łodzi, którzy przyjeżdżają do Krosna, gdyż pewnie myślą sobie, że u nas łatwiej zdać egzamin. Możliwe, że Krosno jest łatwiejszym miastem, bo tu nie ma na przykład tramwajów - twierdzi. W Krośnie ta zdawalność jest wyższa niż w innych miastach regionu, być może dlatego, że egzaminatorzy nie każą kursantom jechać w te miejsca, gdzie występują błędy w oznakowaniu. - Nie mogą przecież ponosić konsekwencji z tego tytułu - dodaje Lorenc. Egzamin na mieście oblewa 39 proc. kandydatów na kierowców. - Niezatrzymanie się przed "stopem", strzałką warunkową, wymuszanie pierwszeństwa, przejeżdżanie linii podwójnej ciągłej to najczęstsze przyczyny porażki na egzaminie - wylicza Wojciech Sieniawski, instruktor nauki jazdy z długoletnim stażem pracy. Uwaga na ulicę Walslebena! Jednym z takich trudnych miejsc, gdzie na egzaminie zdenerwowany kursant może łatwo popełnić błąd, jest ulica Walslebena. - Kursant jadąc ul. Grodzką od kina "Sokół" skręca w lewo w ul. Walslebena, która na początku jest jednokierunkowa, lecz, na co trzeba zwrócić szczególną uwagę, dalej przechodzi ona w ulicę dwukierunkową. Niedoświadczeni i zestresowani kierowcy zwykle nie patrzą na znaki i zapominają o tym istotnym fakcie. Skutek jest więc taki, że zachowują się tak jak na ulicy jednokierunkowej. Najczęściej zjeżdżają w lewo na osiedlowy parking, gdzie obowiązuje zakaz wjazdu. W takiej sytuacji egzamin kończy się porażką - mówi instruktor Krzysztof Wojtoń. Tymczasem, gdy mijają znak informujący o zmianie organizacji ruchu i chcą skręcić na najbliższym skrzyżowaniu w lewo w ul. Lwowską, to powinni ustawić się przy prawej krawędzi jezdni. Kolejny czarny punkt - Niedoświadczonego kierowcę, który zjeżdża ulicą Sienkiewicza (obok sądu) aż do skrzyżowania, czeka kolejna "niespodzianka" - opowiada Wojciech Sieniawski. - Gdy chce skręcić w prawo w ul. Podwale (w stronę poczty głównej), to może wjechać w tak zwaną powierzchnię wyłączoną czyli powierzchnię drogi, na którą wjazd i zatrzymanie są zabronione. Wielu właśnie w tym miejscu kończy egzamin z wynikiem negatywnym. Bolączką uliczki jednokierunkowe... - Kursanci gubią się także na drogach jednokierunkowych - mówi Krzysztof Wojtoń. - Przykład: od strony ul. Legionów, obok kościoła Kapucynów, wjeżdżają w jednokierunkową ul. Kapucyńską. Może im sprawić dodatkową trudność ruszenie z hamulca ręcznego, ponieważ jest pod górkę. Gdy dojeżdżają do skrzyżowania i chcą skręcić w lewo, to zwykle ustawiają się na środku jezdni lub z prawej strony. To jest błąd. Zasada jest bowiem taka, że skoro zjeżdżają w ul. jednokierunkową i na najbliższym skrzyżowaniu planują skręcić w lewo, to muszą pamiętać o tym, aby się ustawić przy lewej krawędzi jezdni. Inne trudne miejsca - Trzeba także pilnować się na dróżkach jednokierunkowych w okolicach Rynku - są wąskie, pod górkę, no i oczywiście trzeba też bardzo uważać na pieszych - mówi pan Wojciech. Wśród innych trudnych miejsc są między innymi: "zetka", czyli skrzyżowanie ulic: Lniarskiej, Pużaka i Kletówki, zlokalizowane na przejeździe kolejowym. - Bywa, że kursanci zapominają demonstracyjnie upewnić się, czy nie nadjeżdża pociąg, no i porażka gotowa. Inna pułapka: od strony WSK przy ulicy Żwirki i Wigury jest ustawiony znak ustąp pierwszeństwa przejazdu i nakaz skrętu w prawo. Kursanci najwyraźniej ich nie dostrzegają i jadą na wprost, a tam widnieje znak zakaz wjazdu - dodaje instruktor. Wioletta Zuzak Czytaj również: PRZEMYŚL: TUTAJ MOŻESZ OBLAĆ "KWADRAT ŚMIERCI" W RZESZOWIE