- Rozmawiałem z wojewodą, wójtem i zakładamy, że w niektórych szczególnych przypadkach będziemy świadczyli także szybszą pomoc, jeśli chodzi o te zasiłki doraźne w wyższym stopniu niż 6 tys. zł - podkreślił Tusk podczas wizyty w miejscowości Zawada (woj. podkarpackie). Dodał, że w dwóch przypadkach wyższa pomoc będzie prawdopodobnie niezbędna. Premier wyraził również uznanie dla pracy, zaangażowania i profesjonalizmu strażaków, którzy nieśli pomoc na terenach dotkniętych powodzią. - Wszyscy mówią to samo - nadzwyczajna była ofiarność strażaków - podkreślił. Donald Tusk pytany przez dziennikarzy o stan realizacji programu przeciwpowodziowego odpowiedział, że składa się on z setek mniejszych programów i inwestycji, i odpowiadają za niego różne instytucje. - I tak, jak w większości spraw, także i tu nie zawsze starcza pieniędzy. Potrzeby choćby Silnej Poręby czy Raciborza, czyli tych dwóch największych zbiorników, które powstają, to są potrzeby (..) w obu tych przypadkach ponad 3 mld zł, żeby dokończyć te inwestycje. A wymieniam tylko dwie z wielu - powiedział Tusk. Dodał, że całe południe Polski zagrożone jest powodzią i jeszcze długie lata - niezależnie od tego, kto będzie rządził - będzie powstawała powodziowa infrastruktura, zdarzały się też będą powodzie, a "my nie będziemy w stanie zapobiec wszystkim skutkom". Tusk przekonywał, że warto ubezpieczać się od skutków klęsk żywiołowych. Jak zaznaczył ten, kto się ubezpieczy, będzie miał więcej pieniędzy na odbudowę swojego dobytku, ponieważ pomoc rządowa w takich przypadkach jest uzależniona od ilości środków, a ich zawsze jest za mało. - Dodatkowe ubezpieczenie nie zmienia faktu, że w przypadku, gdy tragedia przybiera takie rozmiary jak tu w Zawadzie, to nie można czekać i trzeba pomagać - zaznaczył. Premier powiedział, że do końca 2009 roku na usuwanie skutków klęsk żywiołowych rząd ma do dyspozycji pół mld zł. Wcześniej w miejscu, gdzie do ubiegłego czwartku przez prawie sto lat stał dom Kazimierza Jasińskiego, premier rozmawiał z właścicielem i jego siostrą Barbarą Lechowską. - Wszystko trwało kilkanaście minut. Nagle na potoku pojawiła się 2,5 metrowa fala - opowiadała Lechowska. Jej mąż pomógł opuścić dom Jasińskiemu, wrócił po żonę i córkę, które w międzyczasie uciekły przez okno. Wówczas nadeszła fala. Uciekł na strych i trzymając się belki popłynął z wodą kilkadziesiąt metrów. Zatrzymał się na zabudowaniach sąsiadów. W Zawadzie i pobliskiej Stobiernej w czwartek po południu woda zalała lub podmyła ok. 80 gospodarstw. Rodziny Grzegorza Basary w tym czasie nie było w domu. To ich uratowało. - W ciągu kilku minut woda zalała pierwszą kondygnację, garaż, wyrwała okna. Zabrała wszystko, w domu zostały tylko żyrandole. Starty oceniam na co najmniej 70 tys. zł - mówi Basara. Wraz z rodziną i sąsiadami nadal sprząta po powodzi. Mieszkają u rodziny. Wójt gminy Dębica Stanisław Rokosz w rozmowie z premierem powiedział, że gmina z własnych środków na doraźną pomoc przeznaczyła 250 tys. zł. Z kolei wojewoda podkarpacki Mirosław Karapyta - jak poinformował - z rezerwy budżetowej uruchomił dla 1,7 tys. gospodarstw ponad 2,5 mln zł. Miejscowi księża przekazali premierowi obraz Matki Boskiej Zawadzkiej. Według wójta gminy Stanisława Rokosza, to jej wstawiennictwo sprawiło, że nie było ofiar śmiertelnych. W poniedziałek na Podkarpaciu stan ostrzegawczy przekroczyła tylko Wisłoka. Pozostałe rzeki regionu opadły poniżej stanów ostrzegawczych. W ciągu dnia zostaną prawdopodobnie odwołane pogotowia przeciwpowodziowe. Usuwanie skutków powodzi trwa.