Sprawujące nadzór właścicielski nad zalewem Ministerstwo Skarbu tłumaczy odmowę zbieżnością wizyty prezydenta z kampanią do Parlamentu Europejskiego. Odwołany przed tygodniem przez ministra prezes Kopalni Machów na wizytę prezydenta Kaczyńskiego jednak się zgodził. I najpewniej dlatego stracił stanowisko. Wizyta na tarasie widokowym nad powstałym w miejscu dawnego wyrobiska siarkowego zalewem, a także symboliczne zamknięcie śluzy napełniającej pokopalniany zbiornik wiślaną wodą miały być jednym z ważniejszych punktów wizyty głowy państwa w Tarnobrzegu. Punktów, który zamierzały wykorzystać władze Tarnobrzega. - Wizyta głowy państwa, a te zawsze odnotowywane są przez ogólnopolskie media, byłaby doskonałą okazją do promocji tego zalewu, który jest ewenementem na skalę europejską - zaznacza Paweł Antończyk, rzecznik prezydenta Tarnobrzega. I promocji, i prezydenta w Machowie nie będzie. Na kilkanaście dni przed wizytą prezydenta Kaczyńskiego w Tarnobrzegu, ramowy plan wizyty był już gotowy. Uwzględniał oczywiście oficjalne zakończenie rekultywacji na terenach pokopalnianych, co zostało uzgodnione zarówno z kancelarią prezydenta RP, jak i z dyrekcją Kopalni Machów. Przed tygodniem gruchnęła jednak wieść o odwołaniu przez ministra skarbu prezesa Kopalni Siarki Machów i jego zastępcy, a dzień później o odmowie goszczenia na terenie kopalni głowy państwa. - I wszystko mamy jasne, prezesi zgodzili się ugościć PiS-owego prezydenta, to im Platforma pokazała, gdzie jest ich miejsce w szeregu - mówi jeden z pracowników Kopalni Machów. Prosi o anonimowość. Jak tłumaczy, teraz każdy boi się odezwać, opowiedzieć po którejś ze stron. - Tamci się już opowiedzieli i z pracy "wylecieli". Prezydent nie wstrzelił się w termin - Absolutnie nie łączmy tych dwóch rzeczy. Ministra nie interesuje, kto kogo zaprasza, ministerstwo nie interesuje się organizacją pewnych wydarzeń w swych spółkach - odpiera Maciej Wewiór, rzecznik Ministerstwa Skarbu Państwa. Prezentuje oficjalne stanowisko ministerstwa. Nieoficjalnie ludzie z otoczenia ministra skarbu przyznają, że dziwi ich, dlaczego szefowie spółki skarbu państwa zdecydowali się gościć głowę państwa w przedwyborczym terminie. Oficjalnie "zbieżnością terminów" właśnie, rzecznik ministerstwa tłumaczy odmowę goszczenia na terenie kopalni prezydenta RP. - Gdyby to było miesiąc wcześniej lub za miesiąc, nie byłoby problemów. Ale teraz? W trakcie kampanii do Europarlamentu? - mówi Maciej Wewiór. - I wcale nie chodzi o to, że to akurat Lech Kaczyński miał przyjechać. Gdyby to miała być wizyta premiera Tuska, sytuacja byłaby taka sama. Tylko krzyczałaby inna strona. Kto zaprasza, ten... przeprasza Jakby nie tłumaczyć stanowiska kopalni, w niezręcznej sytuacji znalazły się władze Tarnobrzega. - Przykro, że zapraszamy głowę państwa do Tarnobrzega, a w tym samym czasie ktoś nam robi takiego "psikusa" i odmawia przyjęcia prezydenta RP. Żyjemy w XXI wieku, w Europie, kraju cywilizowanym, takie postawy są więc tym bardziej trudne do zrozumienia - komentuje zastępca prezydenta Tarnobrzega Andrzej Wójtowicz. - Zdajemy sobie jednak sprawę, że jest w tym jakaś "wielka" polityka, która i do Tarnobrzega niestety dotarła. Zmiany w programie wizyty prezydenta Kaczyńskiego w Tarnobrzegu władze miasta wyjaśniły już i uzgodniły z kancelarią prezydenta. Teraz sen z powiek spędza im przyszłość zalewu. Wprawdzie zalew jest własnością Skarbu Państwa, ale włodarze miasta nigdy nie ukrywali, że tak zagospodarowane tereny byłej kopalni siarki mogłyby być wielką szansą dla Tarnobrzega. - Jakie będzie współdziałanie w tym zakresie, zależeć będzie od tego, kto teraz zasiądzie w zarządzie. Nowy zarząd może zaproponować inne, niż te wysuwane do tej pory rozwiązania i koncepcje. Wtedy dopiero będziemy się zastanawiać jak daleko są one dobre bądź nie dla miasta - przyznaje wiceprezydent Wójtowicz. Pomiędzy miastem a kopalnią wciąż jeszcze pozostaje inna zależność. Kopalnia zalega z opłatami na rzecz miasta. Kwota tych zaległości to już prawie dwa miliony złotych. - O tym też trzeba rozmawiać, kiedy kopalnia to spłaci. Co chwilę spółka składała wnioski o odroczenie płatności. Dzisiaj, gdy zarządu nie ma, nie wiadomo, jak je rozpatrywać - dodaje wiceprezydent. Prezesi odwołani za przychylność? Trzyosobowy dotąd zarząd kopalni "rozbito" przed tygodniem. Minister skarbu przesłał faksem pismo, w którym odwołał prezesa Kopalni Siarki Machów Krzysztofa Szarańca oraz jego zastępcę, dyrektora do spraw technicznych Marka Szmuca. W piśmie próżno szukać powodów tej decyzji. Zdegradowani prezesi nie chcą sprawy komentować, tego, czy zbiegiem okoliczności jest, że ostatnia decyzja, jaką podjęli, była ta o umożliwieniu głowie państwa wizyty nad zalewem. Na komentarz ministerstwa w sprawie powodów odwołania czekać musieliśmy kilka dni. - Prezesom podziękowano za współpracę, gdyż naszym zdaniem, spółka może być jeszcze lepiej zarządzana - powody nieoczekiwanego odwołania szefów kopalni przedstawia Maciej Wewiór, rzecznik ministerstwa skarbu. - Zarząd kopalni powołano w październiku 2007 roku, bez procedury konkursowej. Po dwóch latach nadeszła pora, by zweryfikować kompetencje prezesów nadanych na stanowisko w ostatnich dniach rządów PiS. Weryfikacja czeka jednak każdy zarząd, nieważne czy powołany za czasów PiS-u, czy Platformy. Będzie nowy, uszczuplony zarząd Rada nadzorcza machowskiego przedsiębiorstwa jeszcze w maju powinna ogłosić konkurs, w którym wyłoni prezesa. Rzecznik ministerstwa zaznacza, że nic nie stoi na przeszkodzie, by udział w nim wzięli także odwołani. - Jeżeli pan Szaraniec sprawdzi się w drodze konkursowej, może ponownie objąć stanowisko. Już dziś wiadomo, że zarząd będzie liczył nie trzy, ale dwie osoby. - Trzech członków zarządu to przerost formy nad treścią, to niepotrzebne wydatki na administrację - komentuje rzecznik ministerstwa. W uszczuplonym zarządzie na pewno pozostanie Anna Drozd, której jako jedynej nie dosięgła ministerialna "weryfikacja kompetencji". Pani Drozd nie chce komentować zaistniałej sytuacji, tego, jak do czasu wyłonienia prezesa poradzi sobie z kierowaniem spółką. Póki co, wspierać ją ma Kazimierz Stadnik z rady nadzorczej spółki, wieloletni pracownik kopalni z uprawnieniami biegłego rewidenta. Na najbliższe trzy miesiące został delegowany do zarządu. jor