Sąd wymierzył oskarżonemu taką samą karę, jakiej domagał się prokurator, ale łagodniejszą od tej, jakiej żądał pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych - rodziców Piotrusia i Pawła. Krzysztof T. ma też zakaz kierowania pojazdami mechanicznymi przez cztery lata. Wyrok nie jest prawomocny. Do tragedii doszło w sierpniu 2007 roku w miejscowości Blizne pod Brzozowem. Krzysztof T. (policjant z 17-letnim stażem) jechał prywatnym samochodem na posterunek policji w Bieszczadach, gdzie został oddelegowany na okres lata z KWP w Rzeszowie. Zostały białe krzyże... Jadąc z nadmierną prędkością, min. 85 km/h policjant uderzył samochodem w idące chodnikiem dwie matki z czwórką dzieci. Na miejscu zginęli 3-letni bliźniacy Piotruś i Pawełek. Do szpitala trafiła matka chłopców z obrażeniami głowy, złamaną szczęką i kręgosłupem, a także 4-letnia Kinga. - Do tej pory trwa rehabilitacja wnuczki. Kingusia cudem uniknęła śmierci. Miesiąc leżała nieprzytomna w szpitalu. Wszystko miała pogruchotane - głowę, mózg, klatkę piersiową, płuca, wątrobę, nerki - wzdycha Józef K., dziadek dziewczynki, który przyjechał na odczytanie wyroku. Był trzeźwy W sądzie nie stawili się rodzice chłopców i ich pełnomocnik. Według aktu oskarżenia, do śmiertelnego wypadku doszło, gdy policjant wyprzedzał jadący przed nim inny samochód. Nagle na drogę wybiegł pies. Chcąc uniknąć zderzenia z psem, Krzysztof T. zaczął hamować i gwałtownie skręcił w lewo. Stracił wtedy panowanie nad pojazdem, wjechał na chodnik, zaprzestając przy tym hamowania. Badania alkomatem wykazały, że był trzeźwy. Podczas procesu oskarżony nie przyznał się do winy, ale wyraził żal. Twierdził, że jechał z dozwoloną prędkością. Zaraz po wypadku został zawieszony w czynnościach służbowych. Wcześniej pracował w oddziale prewencji KWP w Rzeszowie. Rafał Leśniak, sędzia prowadzący sprawę: - Sąd wziął pod uwagę fakt, że oskarżony spowodował wypadek nieumyślnie, ma dobrą opinię i jest niekarany, ale trzeba mieć na uwadze, że naruszył zasady ruchu drogowego. Przekroczył prędkość, jadąc 85 km/h przy dozwolonych 50. Tomasz Ostafil, obrońca oskarżonego: - Prawdopodobnie wniesiemy apelację. Rozpatrując sprawę, sąd stwierdził, że prędkość była niższa niż 107 km/h, jak wcześniej stwierdzili biegli, ale nie znalazło to odzwierciedlenia w wymiarze kary. Zbyt małą wagę sąd przywiązał do udziału psa w zdarzeniu, który zaskoczył oskarżonego. Gdyby pies nagle nie wyskoczył na jezdnię, oskarżony spokojnie wyminąłby samochód i nie doszłoby do wypadku. Urszula Pasieczna