Dyrektor, który także bierze udział w głodówce, bo zgadza się, że pielęgniarki powinny zarabiać więcej, proponuje podwyżki dla wszystkich pracowników. Ostatnia propozycja dyrekcji to wzrost wynagrodzeń o 15 proc. dla pielęgniarek i 6 proc. dla pozostałych grup zawodowych. W czwartek podczas rozmów z kierownikami komórek organizacyjnych, m.in. ordynatorami, siostrami oddziałowymi, kierownikami sekcji rozliczeń oraz z całą załogą dyrektor zaproponował podwyżki w wysokości 10 proc. dla pielęgniarek i 6 proc. dla pozostałych pracowników, którzy także grożą głodówką w przypadku, gdy tylko pielęgniarki otrzymają podwyżki. - Pielęgniarki nieoficjalnie mówiły mi, że tamta propozycja jest śmieszna. Zdecydowałem o podwyższeniu propozycji kosztem inwestycji. Nie zrobię remontu, nie kupię nowych komputerów. Ale więcej nie mam. Nie zadłużę szpitala tak, by doprowadzić go do bankructwa - powiedział w poniedziałek dyrektor Janusz Kołakowski. Najnowszą ofertę dyrektor przekaże w poniedziałek pracownikom na piśmie. Ponadto każdy z zatrudnionych w szpitalu otrzyma od dyrektora list wyjaśniający sytuację finansową szpitala i informujący, co czeka placówkę "po skoku na głowę do pustego basenu". Głodówkę rozpoczęły we wtorek rano trzy pielęgniarki, wieczorem dołączyły kolejne trzy oraz dyrektor. Później dołączały kolejne siostry, obecnie w głodówce uczestniczy dziewięć kobiet. Wykonują one normalnie swoje obowiązki, nie wypełniają jednak dokumentacji pielęgniarskiej. Ponadto przez dwie godziny rano okupują gabinet dyrektora. Po zakończeniu dnia pracy siostry nie opuszczają szpitala, ale rozkładają materace w gabinecie naczelnej pielęgniarki. Dyrektor nocuje w swoim gabinecie. Protestujące z przerwami od 1 lutego pielęgniarki domagają się obecnie 750 zł podwyżki (wcześniej żądały 1500 zł przy średniej pensji 1560 zł). Przed dołączeniem do głodujących Kołakowski powiedział, że popiera żądania pielęgniarek, ale w takiej wysokości są one niemożliwe do realizacji. Podwyżki w kwocie proponowanej przez siostry kosztowałyby bowiem szpital 1,1 mln zł, a jego budżet wynosi niewiele ponad 12 mln zł. Dyrektor na znak poparcia dla głodujących zawiesił plakat z napisem "popieram strajk pielęgniarek". Zaznaczył jednak w rozmowie, że żadna forma protestu nie zmusi go do złamania prawa, a tak by było "gdybym zgodził się na żądania protestujących i tak zadłużył szpital, że doprowadziłbym go do bankructwa" - powiedział. - Pielęgniarki powiedziały mi, żebym spróbował żyć tak jak one, więc spróbuję. Popieram ich żądania. Wiem, że mało im płacę, ale nie mam z czego dać więcej, dlatego głoduję z nimi. Ta forma protestu ma zwrócić uwagę na to, że nie tylko i wyłącznie dyrektor ponosi odpowiedzialność za taki stan w służbie zdrowia - mówił dyrektor tuż po dołączeniu do akcji. Jest to drugi szpital na Podkarpaciu, w którym pielęgniarki włączyły się w głodówkę. Wcześniej taką akcję podjęły siostry z Przemyśla, ale w sobotę, po sześciu dniach głodówki, podpisały porozumienie z dyrektorem. Otrzymały 550 zł do pensji zasadniczej, ale wrócą do rozmów po restrukturyzacji szpitala, jaką zamierza przeprowadzić dyrektor w drugiej połowie roku. Pielęgniarki domagały się podwyżki płacy zasadniczej o 1200 zł. W przemyskim szpitalu od ubiegłego tygodnia trwa głodówka pracowników, m.in. analityków medycznych, techników RTG, rehabilitantów, diagnostyków laboratoryjnych. Domagają się podwyżek w wysokości 550 zł.