Do wypadku doszło 18 grudnia, ok. godziny 20.15. 40-letni mieszkaniec powiatu rzeszowskiego zmarł w szpitalu pięć dni później. - Mężczyzna pracujący w hali odlewni ogrzewał się stworzonym przez siebie piecykiem. W naczyniu ceramicznym podpalił używany na innym stanowisku alkohol, oczywiście skażony, nieprzeznaczony do konsumpcji. W pewnym momencie mężczyzna starał się dolać kolejną dawkę tego paliwa do ognia. Niestety, sam zajął się ogniem - tłumaczy Wojciech Przybyło, prokurator rejonowy w Prokuraturze Rejonowej dla miasta Rzeszowa. Płonącego 40-latka ugasili współpracownicy. Poparzenia objęły 80 proc. powierzchni jego ciała. Prokuratura prowadzi śledztwo w kierunku naruszenia zasad BHP i doprowadzenia do nieumyślnego spowodowania śmierci.