Zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym przedstawiono 48-letniemu kierowcy Volodymyrowi K., który wówczas prowadził autokar - poinformowała w niedzielę wieczorem zastępca prokuratora okręgowego w Przemyślu Beata Starzecka. W wyniku katastrofy zginęło pięć osób, a wielu pasażerów "doznało obrażeń o charakterze lekkim, średnim i ciężkim". Prokurator wyjawiła, że dotychczasowe ustalenia pozwoliły przyjąć, że najbardziej prawdopodobną wersją jest to, że kierowca zamierzał dokonać skrętu w prawo, na MOP. Tymczasem, jak wynika z zabezpieczonego do śledztwa tachografu, kierowca autokaru na chwilę przed wypadkiem jechał z prędkością 96-97 km na godzinę, ale tuż przed wypadkiem, przed ostatnie cztery sekundy prędkość pojazdu spadała z 95 do 45 km na godz. - Choć jechał z prędkością dozwoloną na autostradzie, czyli nie szarżował, to jednak była to prędkość niedostosowana do podjętego manewru skrętu w prawo - wyjaśniła Starzecka. Dodała, że właśnie dlatego postawiono mu zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym. Grozi mu za to do 8 lat pozbawienia wolności. Poinformowała także, że podczas przesłuchania w szpitalu, gdzie obecnie przebywa podejrzany, oświadczył, że nie potrafi się ustosunkować do zarzutów (czy się przyznaje, czy nie). Dodał, że nie pamięta zdarzenia. Odmówił też składania wyjaśnień, ponieważ jest w złym stanie emocjonalnym. Zapowiedział, że złoży je później. Wobec podejrzanego prokurator zastosowała zakaz opuszczania Polski połączony z zatrzymaniem paszportu oraz dozór policji siedem razy w tygodniu. Drugi z kierowców, który w chwili wypadku nie prowadził pojazdu, 35-letni Stepan K., został w sobotę przesłuchany jako świadek. Kolejne czynności procesowe z jego udziałem odbyły się w niedzielę. Prokuratura na obecnym etapie śledztwa nie udziela szczegółowych informacji w tej sprawie. Autokar stoczył się ze skarpy Do wypadku doszło w piątek przed północą w pobliżu MOP Kaszyce na podkarpackim odcinku autostrady A4. Ukraiński autobus uderzył w osłonę energochłonną. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że na skutek uderzenia bariera ochronna dostała się pod autokar, a pojazd na niej niejako przewrócił się na prawy bok i stoczył się ze skarpy. W autokarze podróżowało 57 osób, w tym dwóch kierowców. W wyniku wypadku pięć osób zginęło, a 25 przebywa w szpitalu, z których 4 jest w stanie ciężkim. Natomiast 24 podróżnych, którzy uczestniczyli w wypadku, opuściło już Polskę. Autokar nie był wycieczkowy, ale rejsowy, więc podróżujące nim osoby były przypadkowe. Nieznana tożsamość dwóch ofiar Na miejscu wypadku udało się ustalić personalia trzech spośród pięciu ofiar śmiertelnych. Miały bowiem przy sobie dokumenty. To jedna kobieta i dwóch mężczyzn. Tożsamość dwóch pozostałych ofiar będzie ustalana. Wiadomo jedynie, że były to kobiety. Obaj kierowcy byli trzeźwi. Pobrano od nich także krew m.in. na obecność narkotyków i innych środków odurzających. Wstępne testy nie wykazały ich obecności. Przekaż 1 proc. na pomoc dzieciom - darmowy program TUTAJ