Krzysiu, którym opiekowała się babcia, około godziny czternastej wyszedł z domu. Miał iść do starego budynku gospodarczego. Długo nie wracał. Zaniepokojona babcia i 11-letnia siostra zaczęły go szukać. Po powrocie z pracy, dołączyła do nich matka chłopca. - Ktoś przypomniał sobie, że widział Krzysia idącego z reklamówką w kierunku stawów i zbiornika przeciwpożarowego - mówi jeden z mieszkańców Łajsc (Podkarpackie). Zwłoki na dnie Około 21.20, po kilku godzinach bezskutecznych poszukiwań, rodzina zawiadomiła policję. Na miejsce przybyły też jednostki gminnych ochotniczych straży pożarnych. Ponad siedemdziesiąt osób, w tym również mieszkańców, rozpoczęło poszukiwania, także w pobliżu zbiornika przeciwpożarowego. Na jego tafli jeden z policjantów zauważył reklamówkę. - Gdy strażacy wypompowali metr wody, zauważyli zwłoki dziecka - mówi Wacław Pasterczyk, oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Jaśle. Jak to się stało? Widok był makabryczny. Ciało wydobyto i decyzją prokuratora zabezpieczono w prosektorium. Nikt nie wie, jak doszło do tej tragedii. Pozostało wiele przypuszczeń i ogromna rozpacz rodziny. Dlaczego chłopiec znalazł się nad oddalonym o parę kilometrów od domu zbiornikiem? Jak udało mu się tam wejść, skoro, według słów Kazimierza Miki, z-cy wójta gminy Tarnowiec, zbiornik był odpowiednio zabezpieczony, ogrodzony siatką, z zamknięta na kłódkę bramką? AGNIESZKA FRĄCZEK