Przesłanki, które mogły wskazywać na odnalezienie zaginionego cztery miesiące temu 23-latka, to wiek wyłowionego oraz ubiór. Mężczyzna był ubrany w garnitur podobnie jak uczestnik sandomierskiej studniówki. Matka mężczyzny, której prokuratura okazała ciało, nie rozpoznała jednak swojego syna. Przypomnijmy, 23-latek bawił się na studniówce w jednej z sandomierskich szkół jako osoba towarzysząca. Z ustaleń policji wynika, że w trakcie balu, bez słowa tłumaczenia, opuścił swoją partnerkę i wyszedł ze szkoły. - Poszukiwania zostały wszczęte już w niedzielę, 1 lutego - mówi sierż. sztab. Jarosław Ciźla, rzecznik prasowy sandomierskiej policji. - Z tego, co udało nam się ustalić, wynika, że ostatni raz mężczyzna był widziany na ulicy Krakowskiej w Sandomierzu około godz. 4.30. Zaginionego zarejestrowała kamera na stacji paliw. Kupił tam alkohol i oddalił się. Podczas przeszukiwania brzegu Wisły, policjanci natrafili na butelkę po alkoholu tej samej marki, którą kupował 23-latek. Znajdowała się przy niej także druga butelka po napoju. Innych przedmiotów świadczących o pobycie zaginionego w tym miejscu nie znaleziono. Wielogodzinne przeszukiwanie odcinka od mostu samochodowego do ujścia rzeki Koprzywianki także nie przyniosło rozstrzygnięcia sprawy. Policjanci po zakończeniu lutowych poszukiwań wzięli pod uwagę różne wersje wydarzeń. Niewykluczone, że mężczyzna wyjechał do znajomych i nie chce się skontaktować z bliskimi. Brana jest także pod uwagę najtragiczniejsza możliwość. W sobotę wydawało się, że to tajemnicze zaginięcie zostanie wyjaśnione. Stało się jednak inaczej; nie tylko nadal nie wiadomo, co stało się z młodym mężczyzną z Sandomierza, zagadką pozostaje także tożsamość wyłowionego z Wisły człowieka. Małgorzta Rokoszewska