Zamiast po asfalcie czy wyżwirowanej drodze mieszkańcy trzech domów, każdego dnia brną w błocie, do którego wpadają całe buty. Już kilka lat walczą chociażby o jej wyżwirowanie, bo karetka pogotowia odmawia przyjazdu, a ciężki wóz strażacki zapewne zapadłby się w błocie. Na wzgórku, do którego prowadzi błotnista "paryja" nazywana drogą gminną mieszka Stanisława Lubaś z rodziną, państwo Czerniccy i schorowane małżeństwo po 70-tce. Sołtys i wójt zapomnieli o nich - Brak mi słów, jak tak można ludzi traktować? Jak mamy tutaj żyć? To jest sołtys dbający o dobro mieszkańców? Serce mi się kraje, gdy myślę o tych biednych, chorych dzieciach - mówi zapłakana pani Stanisława, mama Julii (9) i Nikoli (4). Jak twierdzi kobieta, dzieciom czasami nawet nie chce się wychodzić z domu, bo i po co, przecież nie ma jak, ani gdzie iść na spacer. Edward Czernica to ojciec 17-letniego Mariusza, chorego na padaczkę, porażenie mózgowe i zanik mięśni. Chłopak nie chodzi i wymaga stałej rehabilitacji. - Mam małego fiata, ale co z tego. Nie mam, jak nim przejechać przez drogę. Muszę prosić sąsiadów, żeby pozwolili mi skorzystać ze swojej prywatnej. Tak być nie może! - mówi wzburzony ojciec, który chce zapewnić godne życie niepełnosprawnemu synowi. W miniony weekend karetka pogotowia nie dojechała do chorego na zapalenie płuc Mariusza. Pielęgniarka środowiskowa, by móc odwiedzić chłopaka, zostawia samochód u zbiegu ulic, a dalszą trasę pokonuje pieszo, tonąc w błocie. Nie ma pieniędzy na remont drogi Gdy mieszkańcy proszą sołtysa o pomoc ten, jak zwykle twierdzi, że nie ma na ten cel pieniędzy, mimo, że w ubiegłym roku droga ta została zapisana na doraźne wyżwirowanie. Oczywiście do niego nie doszło. Do wójta gminy Jasło, Stanisława Pankiewicza, dziennikarzom nie udało się dodzwonić. Rozmawiali za to z Ryszardem Olbrotem, kierownikiem referatu gospodarki przestrzennej i infrastruktury, który zapewnił, że w najbliższym czasie znajdą się pieniądze na drogę. - W tym momencie jest akurat najgorszy moment na odnowienie. Zresztą droga ta nie ma kluczowego znaczenia dla gminy. Remont jest o tyle utrudniony, że ciężki sprzęt ze żwirem nie może wjechać na tak grząski teren - twierdzi. Pewnego dnia dojdzie do tragedii - Naprawdę już nie wiem gdzie prosić o pomoc. Jesteście chyba naszą ostatnia deską ratunku - twierdzi pani Stanisława. Mieszkańcy trzech domów, do których prowadzi grząska droga, obawiają się o swoją przyszłość. Co się stanie w razie pożaru, gdy wóz strażacki nie będzie mógł dojechać? A co wówczas, jeśli ktoś będzie pilnie potrzebował pomocy lekarza, a karetka utknie w błocie? Zapewne tak, jak miało to miejsce do tej pory, będą musieli liczyć tylko na siebie. Paulina Dudczak