Jak powiedział prokurator rejonowy w Dębicy Jacek Żak, mężczyzna był dobrze przygotowany do podszywania się pod adwokata. Starając się o pracę, podrabiał niezbędne zaświadczenia i przedstawiał je w firmach, które chciał reprezentować. Były to dyplomy, zaświadczenia o wpisie na listę i rejestr adwokatów, pieczątki, podpisy np. dziekana Okręgowej Rady Adwokackiej w Rzeszowie, rektora Uniwersytetu Rzeszowskiego. Wszystkie te fałszywe zaświadczenia i dokumenty nie budziły wątpliwości osób, które korzystały z jego usług. Mężczyźnie postawiono zarzut oszustwa i sfałszowania dokumentów. Grozi mu do ośmiu lat pozbawienia wolności. Jakub N. wyraził chęć dobrowolnego poddania się karze. Jej wymiar - dwóch lat w zawieszeniu na pięć oraz grzywnę w wysokości 3 tys. zł i naprawienie szkody w kwocie około 20 tys. zł - uzgodniono z prokuratorem. Jednak ostateczną decyzję w tej sprawie podejmie sąd. Zaczął "karierę" po powrocie z Irlandii Według ustaleń śledczych Jakub N. przez trzy lata pracował fizycznie w Irlandii; tam nauczył się języka angielskiego. Po powrocie do kraju znalazł zatrudnienie w irlandzkiej firmie zajmującej się budową autostrady. Zajmował się tam sprawami księgowymi, kadrowymi, organizacyjnymi. Pracował też jako tłumacz. Gdy firma poszukiwała prawnika do prowadzenia jej spraw, przedstawił dokumenty świadczące o tym, że uzyskał uprawnienia adwokata. Zaczął więc reprezentować firmę na zewnątrz. W związku z podniesieniem kwalifikacji otrzymał stosowną podwyżkę. Na służbowym laptopie podrobił zaświadczenie o wpisie na listę adwokatów Rzeczypospolitej Polskiej wraz z podpisami osób odpowiedzialnych za wpis. Wzory niezbędnych dokumentów uzyskał w internecie, a numer adwokacki wymyślił i wpisał go na posiadane certyfikaty. Później wyrobił sobie pieczątki. Togę kupił w internecie Sfałszował też polisę ubezpieczenia OC adwokatów, w związku z czym otrzymał od pracodawcy zwrot poniesionych kosztów. W internecie kupił togę adwokacką z zielonymi wszywkami oraz łańcuch sędziowski z orłem. Jak wykazało śledztwo, N. w czasie swojej "praktyki" udzielał porad osobom związanym z firmą oraz ich znajomym. Reprezentował ich interesy w postępowaniach administracyjnych i cywilnych. Gdy zaistniała konieczność przetłumaczenia zagranicznego dowodu rejestracyjnego pojazdu, mężczyzna podjął się zadania. Biegły specjalista, który później zapoznał się z tym dokumentem, nie miał większych zastrzeżeń, co do poprawności sporządzonego tłumaczenia. Wątpliwości wzbudziły dopiero pieczątki. Zamierzał otworzyć kancelarię Jak się okazało, Jakub N. zamierzał otworzyć w Dębicy kancelarię prawną. Zarezerwował nawet lokal w centrum miasta. Miał zamiar zatrudnić pracowników. Swoje usługi reklamował usługi w internecie pod szyldem "kancelarie". Jego oszustwo wyszło na jaw, gdy jeden z adwokatów z Dębicy chciał sprawdzić nowego prawnika w rejestrach. Wówczas okazało się, że jego nazwisko w nich nie figuruje. Podczas przesłuchania N. przyznał się do sfałszowania dokumentów, podrobienia pieczątek i podpisów. Złożył też obszerne wyjaśnienia. Mówił, że był przekonany, iż skoro "ma znajomość prawa", będzie prowadził sprawy innym osobom. W czasie czynności prawnych nie korzystał z pomocy prawnika.