Wizyty w Wydziale Cudzoziemców w Urzędzie Wojewódzkim, odpowiadanie na często bardzo intymne pytania dotyczące wspólnego życia po to, aby zdobyć kartę pobytu np. na dwa lata i móc podjąć pracę, są bardzo uciążliwe i niemiłe. W samym Mielcu ślubów zawieranych między osobami różnych narodowości jest bardzo mało, dlatego też Urząd Stanu Cywilnego nie prowadzi żadnych statystyk dotyczących takich małżeństw. Być może par mieszanych jest w Mielcu sporo, ale śluby mogły być zawarte w innych miastach lub krajach. Papierkowy ślub Aby zawrzeć związek małżeński w Polsce, cudzoziemiec musi być tymczasowo zameldowany. Pani Agata, która ze swoim przyszłym mężem, Ukraińcem, już od kilku lat mieszkała w Grecji, tymczasowo zameldowała go u swoich rodziców w Mielcu. Wszystkie standardowe dokumenty należało przetłumaczyć, a dodatkowo w Ambasadzie Ukrainy musiał postarać się o zaświadczenie o zdolności prawnej do zawarcia związku małżeńskiego, co kosztuje prawie 400 zł. Pozostałe dokumenty, które trzeba uzyskać w kraju pochodzenia, to zaświadczenie odpowiedniego urzędu na Ukrainie o obecnym stanie cywilnym oraz o niekaralności. Zdobycie wszystkich dokumentów i tłumaczenia pochłonęły ponad tysiąc zł. Nieco łatwiejsza procedura obowiązuje obywateli krajów Unii Europejskiej. Krystyna - Polka, aby pobrać się z Antoniem - Włochem musiała zanieść do odpowiedniego urzędu swój dowód osobisty i akt urodzenia. - Zaniosłam dokumenty do włoskiego urzędu, panie skserowały je i już nic więcej nie musiałam robić - podsumowuje pani Krystyna. Językowa lekcja pokory Po zawarciu ślubu cywilnego Agata i Igor znów wrócili do Grecji. Tam życie toczyło się rytmem obowiązującym w tamtym kraju. Na przykład święta obchodzili tak jak Grecy, których kalendarz pokrywa się z polskimi świętami. Igor jest wyznania prawosławnego, ale nie praktykuje swojej wiary, więc też podporządkował się obchodom świąt żony. Od kilku miesięcy małżonkowie mieszkają w Polsce. Oboje rozmawiają w dwóch językach, on mówi po rosyjsku, a ona po polsku. Doskonale się rozumieją. Ich córka, teraz 5-letnia, kiedy jeszcze mieszkali w Grecji, mówiła trzema językami. Ze swoją mamą po polsku, z tatą i babcią po rosyjsku, a z koleżankami po grecku. Od kiedy są w Polsce i zaczęła chodzić do przedszkola, mówi po polsku. Doskonale sobie radzi też po rosyjsku, ale greckiego coraz bardziej zapomina. Moja tożsamość Igor, z pochodzenia Ukrainiec, przez ostatnie 10 lat mieszkał w Grecji, a od kilku miesięcy w Polsce. Najbardziej utożsamia się z bałkańską wyspą. O Ukrainie nie mówi "mój dom", ponieważ w ciągu minionej dekady był tam zaledwie dwa dni, aby załatwić wszelkie formalności przed ślubem. Od kiedy mieszka w Mielcu, zaczął mówić po polsku. Jednak zanim zacznie starać się o obywatelstwo, będzie musiało minąć jeszcze sporo czasu. Antonio natomiast czuje się obywatelem kilku włoskich miast. Mieszkał w kilku różnych częściach Włoch, ale o żadnym nie mówi "mój dom". Jako małe dziecko kilka lat spędził wraz z rodzicami w Afryce, a więc przyznaje, że z żadnym miejscem nie jest jakoś mocno związany. W Polsce mieszka już od 6 lat i tu czuje się bardzo dobrze. Oczywiście w jego rozmowach z żoną nie brakuje porównań polskich obyczajów z włoskimi, ale nie jest to złośliwe. - Mieszkam tu kilka lat, ale nadal nie potrafię mówić po polsku. To bardzo trudny język i chociaż rozumiem wiele słów, to nie odważyłbym się uczestniczyć w rozmowie - twierdzi Antonio. Włoch przyznaje, że nie ma determinacji do nauki polskiego, ponieważ z żoną rozmawia po włosku, a w wielu sklepach sprzedawcy, zwykle ci młodzi, doskonale znają język włoski, ponieważ pracowali w tamtym kraju. Kiedy nie może się dogadać, rysuje to, czego potrzebuje i nigdy się na tym sposobie nie zawiódł. Od karty pobytu do obywatelstwa Procedura związana ze ślubem nie jest zbyt zagmatwana, chociaż dość kosztowna w przypadku obywateli spoza Unii Europejskiej. Płacić trzeba za każde tłumaczenie. O wiele trudniejsza i czasochłonna jest procedura związana z uzyskaniem karty czasowego pobytu, która daje możliwość cudzoziemcowi zarejestrowanie się w urzędzie pracy. Państwo, w którym ją dostaje, przydziela mu numer PESEL, a po krajach Unii Europejskiej może swobodnie podróżować. Igor otrzymał kartę czasowego pobytu na rok i trzy miesiące. - Zanim Igor mógł zacząć legalnie funkcjonować w Polsce, musieliśmy przejść urzędniczą gehennę. Dokumenty, tłumaczenia, dojazdy i przesłuchanie. Każde z nas osobno odpowiadało na te same pytania. Następnie urzędnicy je porównywali, aby zweryfikować, czy na pewno żyjemy w związku małżeńskim - wyjaśnia pani Agata. Pytają o wszystko O takich wywiadach lepiej wcześniej poczytać w internecie, aby przygotować się do dość osobistych, a nawet krępujących pytań. - Pytano nas, na którym piętrze znajduje się nasze mieszkanie. Tutaj wyszły różnice kulturowe i postrzeganie pewnych rzeczy. Ja powiedziałam, że na drugim, bo liczyłam parter, a mój mąż, że na trzecim, bo on liczył kondygnacje - dodaje kobieta. Inne pytania dotyczyły koloru ścian w pokoju, zawartości szafy w sypialni, podziału obowiązków w domu, a najbardziej żenujące pytanie, które zawstydziło nawet samą urzędniczkę, ale było w protokole, to czy się kochają. Aby starać się o obywatelstwo polskie w ramach uproszczonej procedury, trzeba spełnić trzy warunki. Należy być w związku małżeńskim z Polką przez trzy lata, po trzech latach mieszkania w Polsce i posiadaniu karty czasowego pobytu można starać się o kartę stałego pobytu. Później w czasie pierwszych 6 miesięcy posiadania karty stałego pobytu można złożyć wniosek o obywatelstwo. Te terminy są krótsze ze względu na małżeństwo z Polką. Gdyby cudzoziemiec nie był w takim związku, to z wnioskiem na obywatelstwo musiałby czekać 5 lat. Procedura starania się o kartę czasowego pobytu prowadzi głównie przez Wydział Cudzoziemców w Urzędzie Wojewódzkim w Rzeszowie. Jest ona dość restrykcyjna, a to głównie przez przypadki fikcyjnych małżeństw, jakie często obcokrajowcy ze Wschodu zawierają z Polakami. Anna Bratek