Kolega Kamila przeczytał o tym w salezjańskim magazynie "Don Bosko". Nic dziwnego, że bliski kolega Kamila martwił się jego planami. Z "Don Bosko" można się m.in. dowiedzieć, że "ćwiczenie aikido często kończy się zniewoleniem duchowym, a nawet opętaniem"! - Nie spotkałem się z przypadkiem, by ktoś ćwiczący aikido miał jakieś problemy psychiczne - mówi Rafał Żeglecki prowadzący sekcję aikido w Przemyślu. - Czytałem w "Don Bosko" artykuł pt. "Ciemność ze Wschodu", ostrzegający młodzież przez tą formą rekreacji ruchowej, a także jogą i tai chi - przyznaje. - Cóż można powiedzieć? Jeśli ktoś chce wszędzie dostrzec manipulację i szamaństwo, to dostrzega. Jestem instruktorem aikido, wierzącym i praktykującym katolikiem - podkreśla R. Żeglecki. Oddawanie czci, telepatia i uzdrawianie? "Osoby rozpoczynające ćwiczenia aikido są zapewniane, że biorą udział jedynie w sporcie walki. Że jedynym celem są umiejętności fizyczne. Wiedza o duchowym, paranormalnym wymiarze tej sztuki walki podawana jest powoli, w miarę wzrostu zaangażowania i fascynacji aikido. I na tym polega manipulacja." - czytamy w "Don Bosko". - Aikido nie jest sportem walki - wyjaśnia R. Żeglecki. - Jest sztuką wykorzystywania czyjegoś ataku tak, by się chronić. Istotnie, zgodnie z zasadami aikido ćwiczący kłaniają się portretowi mistrza oraz sobie wzajemnie, ale nie ma to nic wspólnego z uznawaniem kogokolwiek za bóstwo - uśmiecha się instruktor. Nie mówiąc już o tym, żeby ktoś z nas potrafił uzdrawiać, w jakiś nadprzyrodzony sposób pojawiać się i znikać, czy by był telepatą. Nie twierdzę jednak, że aikido to tylko zajęcia ruchowe - potwierdził R. Żeglecki. - To również sztuka samokontroli, pozwalająca na wyciszenie się. Można zostać opętanym? Skąd zatem takie przedstawienie aikido w salezjańskim magazynie? - Ostatnimi czasy sporo słychać o rzekomych zagrożeniach, jakie ma nieść za sobą uprawianie sportów pochodzących z Dalekiego Wschodu - zauważa Żeglecki. - W niektórych kręgach kościelnych to bardzo modny temat. Jednocześnie słyszałem o szkółkach karate działających przy parafiach. Może to ma być sposób na przyciągniecie młodzieży do Kościoła? - zastanawia się. Tak czy owak lektura "Ciemności ze Wschodu" może nie tyle zniechęcić do zainteresowania się aikido, tai chi czy jogą, co porządnie przestraszyć. - Bo jest się czego bać! - twierdzi młody człowiek, który jest przekonany o tym, że wschodnie sztuki walki mogą sprowadzić na człowieka opętanie. - Słyszałem o wielu takich przypadkach - przekonuje. Jednak nie chce zdradzić, gdzie można spotkać takie osoby. MONIKA KAMIŃSKA