Znaczna większość lekarzy złożyła już wymówienia umów o pracę. Sytuacja nie jest łatwa tym bardziej, że szpital jest jednym z najbardziej zadłużonych w regionie. Podczas strajku szpital pracuje jak na ostrym dyżurze, czyli jak każdego dnia po południu i w dni wolne od pracy. Obecni są tylko ordynatorzy i lekarze dyżurni. Nie wykonuje się planowych operacji, nie działają poradnie specjalistyczne. - Strajk nie dotyczy wszystkich poradni i oddziałów. Wszyscy pacjenci w stanach zagrażających życiu są przyjmowani. Świadczenia w szpitalu są wykonywane. Problem polega na tym, że nie są one rejestrowane w systemie, co jest warunkiem zapłaty przez Narodowy Fundusz Zdrowia - wyjaśnia dyrektor szpitala, Mariusz Kocój. - Od połowy maja straty wynoszą około 3 mln złotych.