Najnowsza szopka jest miniaturą fragmentów dwóch zabytkowych przemyskich kościołów (salezjanów i karmelitanek), podcieni w Rynku i Zamku Kazimierzowskiego. Wcześniej Łaba skonstruował też szopkę, w której połączył elementy architektoniczne kościoła rzymskokatolickiego i jednej z przemyskich cerkwi greckokatolickich. Miało to symbolizować wielokulturowość Przemyśla, w którym święta Bożego Narodzenia obchodzą (choć w innych terminach) wierni obu tych obrządków. - Szopka z elementami przemyskiego kościoła, cerkwi, zamku i podcieni, którą niedawno skończyłem, jest moim ostatnim dziełem. Żałuję, ale jako emeryta nie stać mnie na coraz droższe materiały, które do konstrukcji moich szopek muszę sprowadzać z Krakowa. Z tanich materiałów nie da się urzeczywistniać moich pomysłów, a na drogie nie starcza pieniędzy - ze smutkiem oznajmił Łaba. Wiele szopek ma lwowskie akcenty, misternie odzwierciedlające zabytki tego miasta. Rodzice Łaby pochodzą bowiem ze Lwowa, on zaś od dziecka związał się z Przemyślem. - Moja miłość do obu tych miast spowodowała, że wyrażam ją w moich szopkach - mówi artysta. Te zaś są niepowtarzalne. Mimo podobieństwa, każda jest inna, wymagająca wręcz benedyktyńskiej pracy - od narysowania projektu, przez precyzyjne łączenie niezliczonej ilości elementów wykonanych z folii, tektury, koralików itp., aż po odpowiednie podświetlenie całości. Nic więc dziwnego, że szoki przemyślanina były prezentowane na wielu wystawach, a większość trafiła do prywatnych kolekcji, m.in. w USA, Kanadzie i Hiszpanii. Jedna "zagrała" też w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie, jako element scenografii. Zobacz nasz świąteczny raport: "Hej kolęda, kolęda..."