W "Hance" w Dębicy niespełna szesnastoletnia Magda została brutalnie skatowana przez byłą wychowanicę placówki. Jak twierdzą informatorzy "Super Nowości", stało się to za przyzwoleniem Małgorzaty Grabowskiej, szefowej domu, która później - w obawie przed utratą stołka - miała nakłaniać obie dziewczyny do składania fałszywych zeznań. - To kłamstwa, sama zgłosiłam tę sprawę policji - zaklina się dyrektorka. A zaczęło się od tego, że w maju Magda zgłosiła dyrektorce, że jedna z wychowawczyń bije ją po głowie, szarpie, ubliża itd. Szefowa domu zbagatelizowała sprawę, twierdząc, że jest to niemożliwe. Magda uciekła. Uderzyła jej głową o kant stołu Zabrała ze sobą inną wychowanicę placówki - Sylwię. Po dwóch dniach poszukiwań dziewczyny odnaleziono i przywieziono do "Hanki". - Dyrektorka przy dzieciach stwierdziła, że teraz z Magdą policzy się siostra Sylwii - Kinga - twierdzi informator "Super Nowości". - To jest dziewczyna upośledzona w stopniu umiarkowanym, która ćwiczyła karate i boks. Mimo to, dyrektorka zostawiła dziewczyny same. Kinga najpierw dwa razy uderzyła swoją siostrę w twarz, a potem rzuciła się na Magdę. Biła ją, szarpała, kopała i rzucała po pokoju. - A pani dyrektor razem z wychowankami stała za drzwiami - zapewnia czytelnik gazety. - Zainterweniowała, kiedy Magda uderzyła głową o kant stołu. Kinga się jeszcze odgrażała, że dokończy dzieła na mieście. Wtedy pani dyrektor powiedziała "i bardzo dobrze". Magda mówi, że nigdy tego nie zapomni. Namawiała do składania fałszywych zeznań? Na drugi dzień pobita pojechała do szpitala, gdzie zrobiono jej obdukcję. Stwierdzono m.in. wstrząs mózgu. Ciotka 16-latki oświadczyła, że zgłosi sprawę na policję. - Na wieść o tym dyrektorka zaczęła szantażować nastolatkę, że wywiozą ją do innej placówki, a jej brat trafi do rodziny zastępczej - mówi informator gazety. - Starała się zatuszować sprawę zapewne w obawie, że straci pracę i to w trybie dyscyplinarnym. Dlatego namawiała Magdę i Kingę wraz z siostrą do składania fałszywych zeznań. "Ktoś moim kosztem chce zostać dyrektorem" - Bez przesady! - denerwuje się Małgorzata Grabowska, dyrektor placówki. - Nikt nikogo do takich rzeczy nie zmuszał. Osoby, które to sugerują nie myślą o dzieciakach. Ważny jest dla nich tylko ich prywatny interes. I to jest niesamowicie przykre. Straszne to jest i ręce mi opadają. Ktoś chce chyba zostać dyrektorem. O mojej pracy świadczy to, jak się ze mną czują dzieci. A zaręczam, że są tu szczęśliwe. - Pobicie Magdy to był jeden, jedyny przypadek - przekonuje szefowa "Hanki". - A wielką rolę odegrały tu emocje. Przecież Magda zabrała Kindze młodszą siostrę gdzieś do lasu, gdzie było męskie towarzystwo, alkohol itd. Ta sprawa była dla mnie bardzo przykra. Nie czuje się winna. Być może popełniłam błąd, zostawiając same Magdę z Kingą. Paweł Galek