- To jakiś koszmar! Już teraz ledwie wiążę koniec z końcem. Nie wiem co zrobię, gdy przyjdzie mi zapłacić tak astronomiczne pieniądze za przedszkole. - mówi Barbara. Kobieta jest matką dwójki dzieci. Jedno uczęszcza do przedszkola. Drugie wkrótce chce tam posłać. Ją i wielu innych rodziców w Stalowej Woli nie stać na to, żeby płacić po 400 złotych za każde dziecko. - Już teraz jest mi bardzo ciężko - dodaje załamana. Zdaniem prezydenta Szlęzaka miasto, żeby się rozwijać, potrzebuje na inwestycje 30 milionów złotych rocznie. - W przeciwnym wypadku, będziemy się cofać - argumentuje prezydent. W poszukiwaniu oszczędności w miejskim budżecie na pierwszy ogień posłał przedszkola. - W następnej kolejności czekają szkoły - dodaje Szlęzak. Przed dwoma tygodniami prezydent zażądał od dyrektorek przedszkoli oszczędności. W sumie w 13 stalowowolskich przedszkolach wygospodarowano milion złotych. Dla Szlęzaka to jednak za mało. Według niego przedszkola powinny wziąć na siebie większość kosztów związanych z funkcjonowaniem. A najlepiej gdyby wszystkie trafiły w prywatne ręce. - Rodzice będą mieli wybór. Albo lepsze przedszkole za większe pieniądze, albo gorsze, ale za to tańsze - mówi. Postawieni pod ścianą Rodzice uczęszczających do przedszkoli dzieci wzięli sprawy w swoje ręce. Zawiązano komitet osób, które będą protestować przeciw prywatyzacji. Spotkali się z radnymi, którym przedstawili swoje stanowisko - A niech sobie protestują. Tylko niech mi pokażą, skąd wziąć pieniądze na przedszkola - bez ogródek mówi Szlęzak. Ale rodzice wiedzą swoje. - Na przykład w Muzeum Regionalnym, gdzie pieniądze płyną strumieniami. Albo w Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji. Niech sprywatyzuje basen. Będzie miał masę oszczędności - sypią przykładami jak z rękawa. Piotr Pyrkosz