Awantura wybuchła końcem lipca, gdy wojewoda wydał zarządzenie, by 1 sierpnia o godzinie 17.00 na całym Podkarpaciu uruchomić sygnały alarmowe. Miał to być ogólny trening sygnalizacji ostrzegawczej, ale również forma uczczenia 65 rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Prezydent Stalowej Woli stanął okoniem. Zażądał od wojewody zwolnienia go z tego obowiązku. W rozmowach z dziennikarzami mówił zaś, że nie powinno się obchodzić rocznic historycznych tragedii i klęsk. Mimo tego syreny w Stalowej Woli zawyły tego dnia, ale o godzinie 11.55. To zbulwersowały służby wojewody, które uznały działania prezydenta za samowolne i niezgodne z przepisami. "Może jeszcze Interpol?" - Prezydent może oczywiście przeprowadzić takie ćwiczenia, ale po wcześniejszym poinformowaniu o tym społeczeństwa. Samowolne uruchomienie sygnałów, które służą do ostrzegania przed niebezpieczeństwem, spowodowało dezorientację społeczeństwa - mówił szef wydziału bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego Marek Górak. Z reakcji wojewody nic nie robi sobie sam sprawca zamieszania. - Może wojewoda powiadomi jeszcze Interpol lub inne tego typu służby - odpowiada prezydent Szlęzak. Twierdzi, że jako szef miejskiej Obrony Cywilnej miał prawo do przeprowadzenie swojego treningu sygnalizacji, a informacje o tym podano m.in. w lokalnym radiu. Szymon Jakubowski