- Pacjentka już nie śpi, zjadła śniadanie i otrzymała lekarstwa. Czuje się bardzo dobrze nie ma pogorszenia stanu, wszystko jest w porządku. (?) Również rodzina kobiety, która przebywa w placówce, nie ma żadnych objawów grypy. Wszystko wskazuje na to, że ten rodzaj grypy nie jest tak zjadliwy i zaraźliwy jak mogłoby się wydawać - powiedziała reporterowi RMF FM Aneta Dyka-Urbańska, rzeczniczka mieleckiego szpitala. Tuż po godzinie 7 nasz dziennikarz rozmawiał z minister zdrowia. - Sądzę, że te osoby, które leciały razem z kobietą zarażoną wirusem, nie są narażone na rozwinięcie tej infekcji, bo pacjentka była w fazie bezobjawowej. Teoretycznie najbardziej narażeni są członkowie rodziny. (?) Wszystkie osoby, które leciały samolotem zostaną przebadane - powiedziała Ewa Kopacz. Kobieta wróciła 2 maja ze Stanów Zjednoczonych. Już po przylocie zdradzała pierwsze objawy choroby. Miała niewydolność oddechową i stan podgorączkowy. Trzy dni później zgłosiła się do szpitala. Po pierwszych badaniach jej stan wzbudził podejrzenia lekarzy. W środę późnym popołudniem wyniki badań potwierdziły, że kobieta jest zarażona grypą typu A/H1N1. Została umieszczona na oddziale zakaźnym szpitala w Mielcu. Służby docierają do pasażerów feralnego lotu. Na pokładzie lotu numer LO 016, którym leciała kobieta, było 178 pasażerów i 9 członków załogi. Rządowe Centrum Bezpieczeństwa zapewnia, że dociera teraz do wszystkich tych osób. - Miejsce przebywania osób, do których nie udało się dotrzeć, jest ustalane przez policję i w ciągu najbliższego czasu będziemy w stanie do nich dotrzeć ze wszystkimi zaleceniami Głównego Inspektora Sanitarnego - zapewnia Przemysław Guła z RCB. Służby dopiero wczoraj późnym wieczorem ogłosiły, o który lot chodziło. Przez parę godzin wiele osób, które tego dnia wracały samolotami ze Stanów, nerwowo próbowało to ustalić. Między innymi pan Piotr, który od razu zadzwonił do infolinii Głównego Inspektoratu Sanitarnego. - Pani nie wiedziała, ani jaki to lot, ani co w tej sytuacji zrobić. Poprosiłem więc o jakiś kontakt, podano mi numer komórki, nie odezwał się nikt, sekretarka miała przepełnioną skrzynkę, nie dało się nagrać - opowiada pan Piotr naszemu dziennikarzowi. Telefon na policję i straż graniczną skończył się radą, by pan Piotr i jego znajomi pozostali w domach i w razie niepokojących objawów - skontaktowali się z lekarzem. Późnym wieczorem dopiero okazało się, że rzeczywiście nasz słuchacz był na pokładzie feralnego samolotu. - Nie mam na razie żadnych objawów, w związku z tym uznaję, że się nic nie dzieje. Prawdopodobieństwo zarażenia jest małe - powiedział pan Piotr. Światowa Organizacja Zdrowia potwierdziła w środę 1658 przypadków zachorowania na grypę A/H1N1 w 23 krajach, w tym 30 zgonów - 29 w Meksyku i jeden w USA. Dane te, które WHO publikuje na podstawie oficjalnych notyfikacji od rządów poszczególnych państw, nie uwzględniają jeszcze podanej w środę przez ministra zdrowia Meksyku liczby 42 potwierdzonych ofiar śmiertelnych nowej grypy w tym kraju. Także informacja o zgonie drugiej osoby w USA, podana we wtorek przez władze amerykańskie, nie została jeszcze uwzględniona, ponieważ WHO nie otrzymała w tej sprawie formalnego powiadomienia. Słuchaj Faktów RMF FM