Do kursu przystąpiło 47 osób. Podzieleni zostali na cztery grupy. Ćwiczenia odbywały się pod okiem majora Marka Borkowskiego. - Na początku kursu był rejs po Jeziorze Solińskim, później wszyscy musieli ubrać mundury. Największą atrakcją było umundurowanie dziewcząt, które w spodnie wpadały niemal po same uszy - mówi Paweł Smoliński rzecznik PWSZ. Pierwszym ważnym sprawdzianem wytrzymałości psychicznej był zjazd poziomy pomiędzy dwoma drzewami oddalonymi od siebie o około 150 m. Tę konkurencje wszyscy studenci przeszli wzorowo - nikt nawet raz nie użył hamulca. O wiele trudniejszy był zjazd pionowy. Polegał on na wyjściu w uprzęży na wysokie drzewo (około 30 m.) i zjazd na podest przy asekuracji osoby odbierającej linę. - Tylko nieliczny odważyli się na wyjście aż na samą górę - relacjonuje rzecznik uczelni. W następnej konkurencji - strzelaniu z wiatrówki, lepsze okazały się dziewczyny. Najbardziej wymagająca dyscypliną był jednak tor przeszkód. - Najpierw wyposażeni w maski przeciwgazowe uczestnicy wchodzili do ciemnego, wypełnionego dymem namiotu, gdzie należało znaleźć 3 kamienie, po wyjściu z namiotu bieg przez przeszkody, następnie przeciąganie się na linie między drzewami, jazda na hulajnodze, czołganie się pod ostrzałem czyli linkami i dobiegnięcie do namiotu. Wszystko oczywiście odbywało się na czas, więc uzyskanie dobrego wyniku wymagało popisania się dużą sprawnością - wspomina Smoliński. Jak przystało na wojskowe szkolenie była też grochówka z kiełbasą i wieczorne ognisko. Następnego dnia po kursie zostało już tylko wspomnienie i siniaki po paintballu...