W Rzeszowie nie działają już stołówki dwóch uczelni, gdzie można było kupić w miarę tanie zestawy obiadowe, a żacy oszczędzają na posiłkach. Lekarze alarmują, że taki sposób odżywiania źle wpływa na organizm - może prowadzić do poważnych schorzeń. - Zawsze jak wracam z weekendu, przywożę sobie do akademika obiady z domu i potem je odgrzewam - mówi Katarzyna, studentka Uniwersytetu Rzeszowskiego. - Gdybym mogła udźwignąć ich ze dwa razy więcej, nie musiałabym na koniec tygodnia gotować zupek w proszku - dodaje. Nie chcą jeść zdrowo? Od października 2007 r. nie działa stołówka Politechniki Rzeszowskiej. Jeszcze kilka lat temu na obiad, który kosztował tam ok. 3,50 zł, przychodziło dziennie nawet 2800 żaków. Kiedy zostały zlikwidowane dopłaty do obiadów, ich cena wzrosła do ponad 9 zł. Liczba stołujących się tam studentów w ostatnich miesiącach spadła do... 200 osób. Jeszcze wcześniej przestała działać stołówka Uniwersytetu Rzeszowskiego. Teraz żacy mogą kupować obiady w uczelnianych bufetach lub gotować na akademickich kuchenkach. Szybko, łatwo, tanio - Jak nam się znudzą zupki, to zamawiamy kebaby albo pizzę. Pod warunkiem, że jeszcze mamy pieniądze- śmieją się studenci z akademika ''Laura''. W skład studenckiego menu wchodzą też tanie chipsy, fast foody, słodycze, a w trakcie sesji obowiązkowo kawa i napoje energetyzujące. Lekarze ostrzegają, że taka dieta ma fatalny wpływ na organizm i wcale nie ułatwia nauki. - Może spowodować poważne schorzenia żołądka i dwunastnicy oraz chorobę wrzodową - mówi Mariusz Małecki, lekarz rodzinny z Rzeszowa. KATARZYNA DRĄŻEK