Konferencja była efektem drugiej odmowy przyznania Stali licencji na grę w II lidze. Poszło o pieniądze, jakie jest winien ZKS Stal m.in. ZUS-owi i piłkarzom za zaległe pensje. To niebagatelna kwota, bo oscyluje wokół 1,8 mln. zł. Na lwią część tej sumy czeka ZUS (prawie 1,5 mln. zł). Samemu PZPN-owi ZKS jest winien prawie 180 tys. zł. O licencję występuje nowo powstała spółka Stal Stalowa Wola, która nie chce płacić klubowych zaległości. Sęk w tym, że komisja licencyjna uważa inaczej. - To są wewnętrzne przepisy PZPN, które nas nie powinny dotyczyć - powiedział Grzegorz Zając, prezes PSA Stal Stalowa Wola. - Ale co możemy w tej sytuacji zrobić? To PZPN dyktuje warunki. Zarządzający stalowowolską piłką spróbują trzeciego podejścia do licencji na początku przyszłego tygodnia. Nie wydaje się prawdopodobne, że związek ugnie się pod prośbami, jeżeli nie zostaną one podparte realnym harmonogramem spłat klubowego zadłużenia. Nie ma wiele czasu, a sprawa jest niezwykle trudna. Na poważnie w Stalowej Woli rozpatrywane jest "spuszczenie" Stali do trzeciej, a nawet czwartej ligi. Trzecim frontem zarządza Podkarpacki ZPN i stalowowolanie uważają, że z Rzeszowem udałoby im się dogadać prędzej niż z Warszawą. A jeżeli to by nie wypaliło, zostaje IV liga i - co tu dużo mówić - wstyd. Jerzy Mielniczuk