Przed sobotnim meczem nastroje w obozie naszego beniaminka dalekie były od optymizmu. Seria porażek zepchnęła Stal na ostatnie miejsce w tabeli i znów pojawiła się groźba, że drużyna po rocznym pobycie pożegna się z ekstraklasą. Pojedynek z Chrobrym był więc dla mielczan ostatnią szansą na złapanie kontaktu z innymi zespołami zagrożonymi spadkiem. - Byliśmy bardzo zmobilizowani przed tym spotkaniem. Każdy zdawał sobie sprawę z wagi pojedynku. Wyszło lepiej, niż mogliśmy się spodziewać - analizował trener Stali, Ryszard Skutnik. Efekty pracy W sobotę zapewne on sam, jak również sympatycy jego zespołu przecierali oczy ze zdziwienia. Miejscowym szczypiornistom w starciu z było nie było solidnym rywalem wychodziło dosłownie wszystko. Bramki rzucali niemal z każdej pozycji. Doskonale grali też w obronie. Co ważne, Stal praktycznie nie miała przestojów, które do tej pory zdarzały jej się niemal w każdym meczu. To dało efekt w kompletnym rozbiciu rywala 33:16. - Cieszę się, że wyszedł nam taki mecz. Dobra gra nie wzięła się jednak z przypadku. To efekt ciężkiej pracy, jaką wykonujemy na treningach - dodał szkoleniowiec Stali. "Gołota" nokautuje Każda wiktoria ma swoich bohaterów. Nie inaczej było i tym razem. Największym był bezsprzecznie Bartłomiej Pawlak. Bramkarz Stali nie po raz pierwszy w tym sezonie był koszmarem rywali, ale po raz pierwszy udało mu się zniechęcić ich do gry już po kwadransie. W tym czasie dał im się pokonać zaledwie dwa razy, deprymując ich na tyle skutecznie, że nie wykorzystywali oni czystych sytuacji, a nawet trzech rzutów karnych. Popularny "Gołota", używając terminologii bokserskiej, swoimi paradami znokautował głogowian tak bardzo, że ci kolejne rzuty oddawali bez wiary w ich powodzenie. Na słowa pochwały zasłużył też Łukasz Janyst. To on na początku spotkania skutecznymi akcjami karcił przeciwnika, a przewaga Stali rosła bardzo szybko. Dobry mecz gospodarze zagrali też w obronie, gdzie najbardziej wyróżniali się: Adam Babicz, Aleksander Prakatpsou i Dariusz Kubisztal. - Dobrze broniliśmy, to mogli zaistnieć nasi bramkarze. Gdy na boisku w zastępstwie Bartka Pawlaka był Filip Jarosz, też miał kilka udanych interwencji. Najważniejsza jest jednak wygrana i styl, w jakim ją osiągnęliśmy. To na pewno nas podbuduje przed meczem z Azotami Puławy - stwierdził ten ostatni. A może jednak ósemka? Z tym rywalem mielczanie zagrają już za tydzień na wyjeździe. Dotychczas poza własną halą nie zdobywali punktów. Wierzą jednak, że w najbliższej kolejce to się zmieni. Azoty mają tylko punkt więcej niż oni i jest szansa na przeskoczenie ich w tabeli. - Jedziemy do Puław po zwycięstwo. Stać nas na to. Wierzę nawet, że jeszcze możemy załapać się do "ósemki", co dałoby nam pewne utrzymanie w lidze - mówił w sobotę Bartłomiej Pawlak. Zadanie to będzie trudne, biorąc pod uwagę dystans, jaki dzieli szczypiornistów Stali od akademików z Gdańska, którzy zajmują obecnie ósmą lokatę. Pięć punktów, bo tyle on właśnie wynosi, będzie szalenie ciężko odrobić. Jeśli jednak nasz zespół utrzyma formę z soboty, to nie jest powiedziane, że tego nie zrobi. A nawet jak się nie uda, to z pewnością, prezentując taką dyspozycję, spokojnie utrzyma się w lidze. Mielecka zapora EKSTRAKLASA MĘŻCZYZN. Goście w swoich szeregach mieli bramkarza o nazwisku Zapora. Prawdziwą zaporą okazał się jednak bramkarz Stali Bartłomiej Pawlak. Stal - Chrobry 33-16 (15-6) STAL: Pawlak, Jarosz - Wilk 1, Mróz 1, Janyst 7, Krzysztofik 2, Przybylski 1, Sobut 6, Mochocki 5, Babicz 2, Kubisztal 2, Gawęcki 3, Basiak 1, Prakaptsou 2 CHROBRY: Zapora - Paluch 2, Żak 1, Świtała 2, Kuta 1, Szymyślik 6, Misiaczyk 2, Achruk 1, Kucak 1, Stodkto, Wita, Zapoch. Kary: 10 min oraz 8 min. Czerwona kartka: Paluch. Widzów 1200 Tak grającą Stal chciałoby się zawsze oglądać. Po raz pierwszy w historii swoich ekstraklasowych występów mielczanie w każdym elemencie gry zdominowali przeciwnika. Szczypiorniści Chrobrego znacznie wyżej notowani, od naszego beniaminka, nie mieli w bezpośrednim starciu nic do powiedzenia. Marzenia o skutecznym wyniku wybił im już w pierwszej połowie Bartłomiej Pawlak. Bramkarz Stali był niesamowity w sytuacjach sam na sam. Bardzo dobrze bronił też rzuty z dystansu. Dużo pomagali mu koledzy, bardzo dobrze grając w obronie, ale to "Gołota" swoimi kapitalnymi interwencjami utorował im drogę do sukcesu. Stal była też nad wyraz skuteczna w ataku. Efektownymi "wkrętkami" popisywał się Łukasz Janyst. Skutecznie przed obronę rywali przedzierał się Grzegorz Sobut. On też zdobył bramkę po najładniejszej akcji meczu. Pod jego koniec, Paweł Wilk, pozwolił sobie na trochę szaleństwa. W fantazyjny sposób wrzucił piłkę w pole bramkowe Chrobrego, ponad głowami obrońców gości. Tam już "szybował" Sobut, który z powietrza zaliczył efektowne trafienie. Piotr Pezdan