- Zabieg polega na wykonaniu dwóch małych nacięć po obu stronach klatki piersiowej, wprowadzeniu specjalnej elektrody, która zamienia fale o częstotliwości radiowej na ciepło i wypaleniu blizn w lewym przedsionku serca - mówi dr n. med. Kazimierz Widenka, ordynator oddziału kardiochirurgii w Szpitalu Wojewódzkim nr 2 w Rzeszowie. - To daje chorym 80 proc. szansy na to, że migotanie nie powróci, a więc ominie ich udar mózgu. W poniedziałek wykonano trzy takie zabiegi u pacjentów, którzy cierpieli na napadowe migotanie przedsionków powodujące u nich długotrwałe omdlenia kończące się hospitalizacją. Operacje przeprowadzali rzeszowscy kardiochirurdzy pod kierunkiem dr Erika Arnolda Beyera z Houston w stanie Teksas. - Wykonałem już ponad sto tego typu zabiegów, w Polsce to jednak ciągle nowość. Jestem mile zaskoczony, że rzeszowski ośrodek kardiochirurgiczny jest tak wspaniale przygotowany na tego typu operacje. W Polsce zaskoczyło mnie jeszcze jedno: że przy małej ilości pieniędzy wykonuje się tu operacje na tak wysokim poziomie. Na szczęście nie musicie robić ich dużo, bo nie ma tu wielu otyłych osób, które cierpią na nadciśnienie, główny powód migotania przedsionków. Bez bólu i "haków" w piersi Chirurgiczne leczenie migotania przedsionków bez otwierania klatki piersiowej to duża szansa dla podkarpackich pacjentów. Dotychczas stosowane metody dawały tylko 30-40 proc. szans na trwałe pozbycie się choroby, natomiast otwarcie klatki piersiowej, wiązało się z bólem, ubytkiem krwi, długim pobytem w szpitalu, większymi i częstszymi powikłaniami po zabiegu. Wykonują je tylko dwa ośrodki w Polsce: Klinika Kardiochirurgii w Zabrzu i Warszawie. Leczenie migotania przedsionków bez rozcinania klatki wykonane w rzeszowskim ośrodku jest trudniejsze ale podnosi komfort życia pacjenta po zabiegu i sprawia, że kilka dni po operacji chory może opuścić szpital by nigdy więcej nie wracać doń z zaburzeniami serca. Anna Moraniec