Mimo że od rozwiązania umowy o pracę minęły już 2 miesiące, była magazynierka w HSW SA wciąż jest bardzo rozgoryczona. - Bo postąpiono ze mną nie fair. Przez tyle lat należałam do "Solidarności", a gdy teraz potrzebowałam pomocy związku, zostałam pozostawiona sama sobie - mówi kobieta, która woli zachować anonimowość. Dlaczego wybrali właśnie mnie? Od 20 lat pracowała na wydziale M-16 jako magazynier. - Oprócz mnie na tym samym stanowisku pracowała od dwóch lat jeszcze jedna dziewczyna. I przeżyłam szok, gdy okazało się, że to ja znalazłam się na liście do zwolnienia, a ta dziewczyna zostaje. Przeżyłam szok nie tylko z powodu mojego długiego stażu pracy, ale dlatego, że mam na utrzymaniu dwójkę dzieci, a ta, która została w pracy nie ma rodziny - tłumaczy kobieta. - Nie mam nic do niej, ale w tej sytuacji to nie ja powinnam być zwolniona. Poszła z tym do Henryka Szostaka, przewodniczącego hucianej NSZZ "Solidarność". - Pomyślałam, że "Solidarność" mi pomoże. W końcu należałam do związku i byłam w potrzebie. Mam przecież dzieci, a mąż pracuje tylko dorywczo - opowiada. - Niestety, związek mi nie pomógł. A skoro tak, to wypisałam się z niego, bo na nic mi przynależność do niego. Komu urlop popłaca bardziej? Od początku lipca na przymusowych "urlopach" postojowych przebywa w sumie 300 pracowników HSW SA. Zakład szuka w ten sposób oszczędności na czas kryzysu. Wprawdzie każda ze zwolnionych osób wraz z rozwiązaniem umowy o pracę otrzymała gwarancję powrotu do zakładu po upływie roku, a przez ten rok ma zapewnione świadczenia finansowe, to wiele z nich nie może się pogodzić z tą sytuacją. Zresztą o tym, że nie jest to wymarzone rozwiązanie, świadczy fakt, że na listę do rocznego zwolnienia zgłosiło się dobrowolnie tylko około 70 osób. Reszta otrzymała tzw. propozycję nie do odrzucenia. Że albo odejdą i wrócą za rok, albo zostaną zwolnieni i niech radzą sobie dalej sami. Dlaczego "Solidarność" nie uratowała swojej członkini przed zwolnieniem? Jak tłumaczą szefowie związku, dlatego że dzięki długiemu stażowi pracy dostaje ona na zwolnieniu większe pieniądze, niż dostałaby osoba z krótkim stażem pracy. - Sytuacja jest kuriozalna, bo najlepiej pod względem finansowym na tym rocznym postojowaniu wychodzą długoletni pracownicy. Ta pani ma rozłożonego na raty "Hutnika", ma wypłacane najwyższe bezrobocie oraz poczwórną odprawę - wyjaśnia szef hucianej "Solidarności" Henryk Szostak. - Dlatego łatwiej będzie jej przeżyć ten okres. A młodsza pracownica miałaby niższe bezrobocie, tylko podwójną odprawę i nie ma praw do "Hutnika". To wszystko daje kilkaset złotych różnicy w skali miesiąca. A roboty brakuje i dla jednych, i dla drugich. Zresztą obawiam się, że to się skończy tak, że jedna grupa po roku wróci do pracy, a druga pójdzie na urlop, bo końca kryzysu nie widać. Ktoś odejść musiał... Byłej już magazynierki nie zadawalają jednak te tłumaczenia. Zwraca uwagę, że pracownica, która ocaliła stanowisko, jest córką przewodniczącego "S" na tym wydziale. Zastanawia się, czy właśnie ten fakt nie miał decydującego wpływu na to, kto został zwolniony? - Wiem o tej sytuacji. Przewodniczący na M-16 sam mi o tym powiedział. Stwierdził nawet, żebym w tej sytuacji to ja wytypował osobę do zwolnienia. Ale ja się tego nie podjąłem. Chciałbym, żeby obydwie te dziewczyny pracowały, ale na chwilę obecną to niemożliwe. Jedna musiała z tego stanowiska odejść. A tej z dłuższym stażem pracy łatwiej będzie przetrwać ten rok - powtarza Szostak. Nie ukrywa też, że jest rozczarowany tym, że kobieta wypisała się z "Solidarności". Jak twierdzi, zarówno ona jak i inni pracownicy wiele związkowi zawdzięczają. - Wypisała się ostentacyjnie i trochę mnie to zezłościło. Przecież "Solidarność" zrobiła tyle dla pracowników. To związek doprowadził do tego, że ci ludzie nie są zwalniani, tylko mają odprawy, a potem wrócą do pracy. To nasza zasługa, bo zarząd chciał zwolnić 300 osób i do widzenia. A niektórzy mimo to na nas narzekają. Źle, że ta pani się wypisała. Później, jakby co, nie będzie miała naszego poparcia - mówi przewodniczący Szostak. Czy tego braku poparcia nie obawia się była członkini związku? - Już go nie miałam - odpowiada kobieta. - Bo gdyby to poparcie rzeczywiście było, to bym dzisiaj pracowała, a nie siedziała na bezrobociu z dwójką dzieci. Nie żałuję, że się wypisałam z "Solidarności". Jeśli rzeczywiście uda mi się wrócić w przyszłym roku do pracy, to rozważę zapisanie się do innego związku.