- To napastnik ma się obawiać, a nie broniący przewidywać, że może w perspektywie wyrządzić krzywdę napastnikowi - zaznaczył SN. W ocenie sądu "na napaść napadnięty ma prawo odpowiedzieć dostępnymi mu środkami", "trudno mu wymierzać, kalkulować". Do zabójstwa doszło w październiku 2007 r. Łukasz P. na bocznicy kolejowej, gdzie przebywali bezdomni, podszedł do dwóch śpiących tam mężczyzn Jana M. i jego kolegi Stanisława K., zaczął ich zaczepiać, wyzywać, kopać i bić, a później rzucać w nich kamieniami. Jeden z kamieni uderzył Jana M. w ramię. Gdy młody mężczyzna nie reagował na prośby bezdomnego, wywiązała się między nimi bójka, w czasie, której Jan M. zadał Łukaszowi P. kilka ciosów nożem w klatkę piersiową oraz prawą nogę i uszkodził mu m.in. wątrobę, serce, worek osierdziowy oraz przeciął udową tętnicę i żyłę. Oskarżony w czasie procesu przyznał się do zarzucanego mu czynu i złożył wyjaśnienia. Ponieważ był leczony psychiatrycznie, biegli stwierdzili, że działał on pod wpływem silnego wzburzenia, usprawiedliwionego okolicznościami. Sąd Okręgowy w czerwcu 2008 r. skazał Jana M. na sześć lat pozbawienia wolności za zabójstwo z przekroczeniem granic obrony koniecznej. W listopadzie 2008 Sąd Apelacyjny zmienił wyrok, uniewinniając Jana M. Uznał, że jego działanie mieściło się w granicach obrony koniecznej. Kasację od tego wyroku wniosła oskarżycielka posiłkowa - matka Łukasza P. W poniedziałek o oddalenie kasacji przed SN wnosili zarówno prokurator jak i obrońca Jana M. On sam nie stawił się na rozprawie.