Do zabójstwa doszło we wrześniu 2013 r. w Nowej Dębie (Podkarpackie). Barbara U. rano, gdy 4-letni Bartek oglądał telewizję. Kobieta wraz z synkiem i mężem (który nie był biologicznym ojcem chłopca) mieszkała w domu teściowej.Według prokuratury matka zaczęła dusić dziecko rękoma, później zacisnęła mu na szyi kabel. Gdy chłopiec już nie oddychał, do domu wrócili szwagier i teściowa kobiety, którzy wezwali pogotowie. Udało się przywrócić akcję serca, ale dziecko nie odzyskało przytomności. Tydzień później lekarze stwierdzili u chłopca śmierć pnia mózgu, a za kilkanaście dni - zatrzymanie krążenia. Według aktu oskarżenia Barbara U. planowała zabójstwo syna już trzy dni wcześniej i przygotowywała sobie alibi - chciała wśród znajomych sprawiać wrażenie, że ma problemy psychiczne. Opowiadała domownikom i znajomym o problemach finansowych i o psychicznym wyczerpaniu. Jednak według biegłych psychiatrów, którzy poddali ją czterotygodniowej obserwacji w szpitalu, matka była zdrowa psychicznie i w pełni świadoma znaczenia swych czynów w chwili ich popełniania. U. przyznała się do oskarżenia. W śledztwie wyjaśniła, że zabiła synka, bo był dla niej ciężarem. Mówiła, że miała poważne problemy finansowe, m.in. przeterminowane kredyty zaciągnięte wiele lat wcześniej wspólnie z pierwszym mężem (ojcem Bartka, który zginął w wypadku drogowym). Musiała też dopłacać do czynszu w zamian za możliwość mieszkania wraz z synkiem i mężem w domach ojca i teściowej. Kolejnym motywem zbrodni miała być chęć ukarania swojego ojca i męża za to, że "jej nie doceniali, że liczył się dla nich tylko Bartuś". Proces kobiety rozpoczął się w kwietniu zeszłego roku przed Sądem Okręgowym w Tarnobrzegu. Barbarze U. groziła kara do dożywocia. Sąd skazał ją na 25 lat pozbawienia wolności. Sąd Apelacyjny w Rzeszowie złagodził tę karę do 15 lat. W kasacji do Sądu Najwyższego obrońca skazanej walczył o uchylenie tego orzeczenia i ponowny proces jej klientki. SN uznał tę kasację za oczywiście bezzasadną, co oznacza, że w mocy pozostaje prawomocny wyrok SA w Rzeszowie.