Pierwsza myśl: koledzy chcą mu zrobić głupi kawał. Ale wiadomość nie dawała spokoju. A może jednak to nie żart? A jeśli ktoś naprawdę chce się zabić? Damian się nie mylił. Dziewczyna, która przez pomyłkę wysłała SMS-a do niego, rzeczywiście planowała samobójstwo. Czy to była zwykła pomyłka? A może szczęśliwe zrządzenie losu, że SMS trafił właśnie do 24-letniego Damiana z Ropczyc. Nie zignorował wiadomości, nie potraktował tego jak głupią zabawę niepoważnych ludzi. Dziś nie chce się zastanawiać, co by było, gdyby skasował SMS-a, gdyby nie zawiadomił policji? Pożegnanie od nieznajomej - Kiedy odebrałem tego SMS-a, pierwsze, co pomyślałem to to, że koledzy próbują robić jakieś głupie żarty - opowiada Damian z Ropczyc. - Nie znałem też numeru, z którego go wysłano. Ale później pojawiła się myśl, że może jednak to nie oni. Zareagowałem, bo wolałem mieć czyste sumienie, że zrobiłem wszystko, co byłem w stanie zrobić - dodaje. Damian odpisał na SMS-a. - Chciałem, żeby się ujawniła. Zastrzegłem też, że jeśli tego nie zrobi, to zawiadomię policję. Milczała jak grób Numer telefonu, z którego został wysłany pożegnalny SMS, nie był zastrzeżony. Damian mógł więc zadzwonić do dziewczyny, która wysłała pożegnalną wiadomość. Najpierw próbował ze swojego telefonu, później z aparatów swoich rodziców. Ale bez skutku. Dziewczyna nie odbierała. Damian skontaktował się ze swoją siostrą i poprosił, żeby ona również zadzwoniła. - Próbowałam dzwonić, ale tamten telefon ciągle nie odpowiadał. Dzwonił też mój mąż, a brat zaangażował nawet swoich znajomych. Jednak to wszystko bez żadnego efektu. Ta dziewczyna ciągle nie odbierała naszych połączeń - wspomina Magdalena, siostra Damiana. Nieznajoma odpowiedziała tylko na SMS-a Damiana, w którym prosił, żeby napisała, kim jest. - Przepraszała i dodała, że to była zwykła pomyłka - wspomina Damian. Jednak ta odpowiedź wcale nie dała chłopakowi spokoju. Tajemnicza nieznajoma nie napisała kim jest i gdzie mieszka. Postanowił, że zgłosi sprawę na policję Najpierw Damian opowiedział o wszystkim dyżurnemu funkcjonariuszowi przez telefon, a później sam przyjechał na komendę. - I tu zaczęła się nasza policyjna praca - mówi asp. Marta Tabasz, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Ropczycach. - Spisaliśmy treść SMS-ów, godziny nadania i numer telefonu, z którego zostały wysłane. Wszystkie informacje zostały przekazane specjalistom z Komendy Wojewódzkiej w Rzeszowie. Wspólnie ustaliliśmy, że telefon, z którego wysyłano te wiadomości, znajduje się w Bytomiu, a właścicielką jest pewna siedemnastolatka - wyjawia policjantka. Zdążyć na czas Cała akcja trwała około dwóch godzin. Policjanci z Rzeszowa walczyli z uciekającym czasem. Przecież w pierwszym SMS-ie dziewczyna wyraźnie wskazała godzinę, o której chce odebrać sobie życie. Tuż przed 22 policjantom udaje się ustalić jej adres i zawiadomić miejscowy komisariat. W tym momencie zadanie policji ropczyckiej i rzeszowskiej już się zakończyło. Teraz już wszystko zależało od tego, jak szybko bytomscy mundurowi dotrą do domu nastolatki. Pomyłkowe SMS-y takie, jak ten, który dotarł do Damiana zdarzają się niezbyt często, ale jednak. Czasem policja dociera do nadawcy w chwili, gdy próbuje odebrać sobie życie. Czasem dojeżdżają na miejsce, gdy środki odurzające już działają. A zdarza się, że jest już za późno... Jednak tym razem zdążyli. Kiedy policjanci z Bytomia przyjechali do domu nastolatki, jej rodzice potwierdzili, że rzeczywiście dziewczyna jest w bardzo złym stanie psychicznym. Natychmiast zapewniono jej właściwą opiekę. Policjanci są zgodni, że dziewczyna, której Damian nigdy nie spotkał i nigdy z nią nie rozmawiał, żyje dzięki niemu. - Ale on wcale nie chce, żeby robić z niego jakiegoś bohatera - podkreśla siostra Damiana. ANNA OLECH