Śmierć parlamentarzysty wywołała wiele spekulacji w jego rodzinnym mieście. Senator Mazurkiewicz już kilkanaście dni przed śmiercią czuł się źle. Użalał się na dolegliwości sercowe. Trafił na oddział kardiologii jarosławskiego szpitala, gdzie wykonano niezbędne badania. Stwierdzono tam ponoć poszerzenie aorty piersiowej, co miało grozić tętniakiem aorty. Lekarze nie wiedzieli o tętniaku Gdy 19 marca senator trafił znów do szpitala w ciężkim stanie został przeniesiony na oddział wewnętrzny szpitala. Według tygodnika był to błąd, gdyż lekarze nie wiedzieli, że senator zagrożony jest tętniakiem. Mimo kolejnych badań stan pacjenta stale się pogarszał, dyżur na oddziale miała pełnić niedoświadczona lekarka bez specjalizacji. Interwencja prezydenta? Gdy jarosławscy lekarze uznali, że nie są w stanie pomóc umierającemu pacjentowi zapadła decyzja o przewiezieniu go do innego szpitala. Wybór padł na szpital w Aninie - podobno po interwencji prezydenta Lecha Kaczyńskiego i byłego wiceministra zdrowia Bogusława Piechy. Na ratowanie życia senatora było niestety za późno. Według tygodnika gdyby parlamentarzysta był natychmiast operowany miałby olbrzymie szanse przeżycia, zaś każda godzina zwłoki przybliżała jego śmierć. W szpitalu były zyski, teraz są długi Zgon senatora jest szeroko komentowany w Jarosławiu, skąd Mazurkiewicz pochodził. - To wina sytuacji w samym szpitalu. Jeszcze niedawno za poprzedniego dyrektora placówka przynosiła zyski. Dyrektora jednak zwolniono, bo był z PSL, przyszedł człowiek z innej opcji. Dziś są długi - twierdzi jeden z pracowników szpitala. Wdowa jest ostrożna Wdowa po zmarłym senatorze bardzo ostrożnie wypowiada się o całej sprawie. - Byłam przy moim umierającym mężu. Mam wrażenie, że wszyscy robili to, co do nich należało, co mogli. Artykuł w tak kontrowersyjnym tygodniku pozostawiam bez komentarza. W pierwszym odruchu zachwiało mną. Być może, gdyby o tym napisała inna gazeta, miałabym inne podejście. W tej chwili obawiam się, że chodzi tu o politykę - powiedziała nam Joanna Mazurkiewicz, wdowa po senatorze. Dyrekcja szpitala nie chce się wypowiadać - Nie będę komentowała tego artykułu. Tym się prędzej czy później zajmą odpowiednie organa - skomentowała rewelacje tygodnika Janina Balicka, zastępca dyrektora jarosławskiego szpitala. SZYMON JAKUBOWSKI