Z motoroweru została jedynie garstka elementów. Reszta części została rozrzucona po okolicy. Niektóre z nich znajdowały się nawet 150 metrów od miejsca tragedii. Nietrudno więc sobie wyobrazić jak po wypadku wyglądało ciało zabitego 13-latka. - Chłopak jechał około godziny 12.30 rzadko uczęszczaną polną drogą, która prowadzi przez niestrzeżony przejazd kolejowy w Borowinie - mówi nadkomisarz Grzegorz Okleja z Komendy Powiatowej Policji w Nisku. - Jest tam natomiast sygnalizacja świetlna, na którą prawdopodobnie nie zwrócił uwagi. Z nieustalonych dotąd przyczyn wjechał wprost pod koła pociągu "Solina", jadącego z Warszawy do Przemyśla. Motocyklista zginął na miejscu. Bezpośrednio po wypadku maszynista relacjonował, że wjeżdżającego na tory chłopaka nawet nie zauważył. Poczuł tylko, że lokomotywa w coś uderzyła. Natychmiast rozpoczął hamowanie, ale i tak pociąg przetoczył się po torach ponad sto metrów. Na miejscu wypadku ekipy policyjne znalazły zmasakrowane ciało 13-latka, a także fragmenty motoroweru. - Bartek bardzo interesował się mechaniką - mówi Piotr, kolega tragicznie zmarłego 13-latka. - Motorower, na którym jechał, rozbierał i składał kilka razy. Znał w nim każdą część, nawet najmniejszą śrubkę. Ale chyba ostatnio nie zamontował tłumika. Być może dlatego nie usłyszał jadącego pociągu. Według relacji innych osób, Bartłomiej S. jeździł tą drogą setki razy. Znał ją na pamięć. Jeździł też szybko, z kawalerską fantazją. Pociągu jednak mógł nie zauważyć, bo akurat z tej strony, od której wjechał na przejazd, wzdłuż torów rosną bardzo wysokie krzaki. Janusz Ogiński