Rzeszowskie Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne drastycznie ograniczyło liczbę kursów autobusów podmiejskich. Wiele wskazuje na to, że nie jest to czasowe obcięcie liczby kursów na okres wakacji, lecz celowe działanie mające wymusić na sąsiednich gminach większe współfinansowanie kosztów utrzymania MPK. Na skutek sporów między urzędnikami cierpią mieszkańcy. Prezes MPK, Wiesław Pomianek, nie ukrywa, że kierowana przez niego firma ogranicza kursowanie autobusów z powodów finansowych. - Musimy dostosować się do reguł rynkowych. Nie możemy sobie pozwolić na utrzymywanie deficytowych linii - tłumaczy prezes. Cięcia są dla tysięcy mieszkańców podrzeszowskich miejscowości dotkliwe. W przypadku niektórych linii będzie ich mniej o jedną czwartą, nawet o jedną drugą. I co najgorsze, poza liniami z Trzebowniska nie zanosi się na to, by po wakacjach autobusy jeździły częściej. Za mało pieniędzy na ulgi Szefostwo MPK mówi, że nie będzie powrotu do przedwakacyjnego rozkładu jazdy, jeżeli gminy nie zwiększą środków, z których finansowane są ulgi do biletów dla mieszkańców podrzeszowskich miejscowości. Według obliczeń władz Rzeszowa, miejski budżet rocznie obciąża z tego tytułu kwota 3 milionów złotych, gminy zaś pokrywają zaledwie jedną trzecią tej kwoty. - To jest niezgodne z prawem, żeby mieszkaniec jednego miasta dopłacał do biletów mieszkańca innej miejscowości - mówi prezes Pomianek. Gminy mówią: nie Samorządowcy ościennych miejscowości nie zgadzają się z opinią rzeszowskich władz i wyliczeniami kosztów funkcjonowania MPK. Twierdzą wręcz, że Rzeszów łamie wcześniejsze umowy, likwidując kursy. - Płacimy na podstawie wystawionych nam rachunków za tzw. wozokilometr. Nie mam pojęcia, jak MPK wylicza swoje koszty utrzymania. Takie wyliczenia można przeprowadzać w różny sposób - twierdzi Adam Kalandyk, wiceburmistrz Boguchwały. Według niego, władze Rzeszowa same wyraźnie nie są zainteresowane przejrzystym rozliczeniem faktycznych kosztów funkcjonowania MPK poza Rzeszowem. Cierpieć będą mieszkańcy - Proponowaliśmy zainstalowanie elektronicznych kasowników, dzięki którym udałoby się ustalić, jaki rzeczywiście jest ruch na trasach podmiejskich. Niestety, MPK nie było tym zainteresowane - mówi wiceburmistrz Kalandyk. - Jeżeli rzeszowskie przedsiębiorstwo nie zapewni mieszkańcom okolicznych miejscowości bezproblemowego korzystania z komunikacji, to trzeba będzie zastanowić się nad alternatywnymi przewozami. SZYMON JAKUBOWSKI