Co roku część z nich przywozi swoim samochodem TVP Rzeszów, co roku też filmuje przebieg finału. W tym roku doszło do skandalu, bo dyrektor cmentarza, Ihor Hawryszczyszyn, najpierw nie chciał wpuścić telewizyjnego samochodu i zakazał filmowania, potem zaś zgodził się, ale... za opłatą. - To po prostu nie do pomyślenia - mówi pani Jolanta z Przemyśla, która w dniu Wszystkich Świętych odwiedzała groby dziadków na Cmentarzu Łyczakowskim i widziała całe zajście. - Dyrektor cmentarza krzyczał na ekipę, że jej nie wpuści - opowiada kobieta. - Interweniowali u niego Polacy tacy jak ja, przyjezdni i miejscowi, ale nie chciał dać się przekonać. Zażądał zapłaty. Mówił, że opłaty za filmowanie ustaliła rada miejska - relacjonuje przemyślanka. Na szczęście, w końcu ekipie telewizyjnej udało się dostać na cmentarz. Nie wszystkie stacje muszą płacić - I taką piękną tradycję chce najwyraźniej zepsuć dyrektor Cmentarza Łyczakowskiego - mówi ze smutkiem pani Jolanta. - A to, że od wszystkich telewizji pobiera się teraz opłatę, co sugerował Ihor Hawryszczyszyn, to jest nieprawda - mówi jasno przemyślanka. - W parę godzin po TVP Rzeszów pojawiła się ekipa dziennikarzy i operatorów z ukraińskiego kanału "1+1" . Rozmawialiśmy z nimi. Byli bardzo zdziwieni, słysząc, jakoby były jakieś opłaty dla telewizji za filmowanie na cmentarzu - twierdzi kobieta. - Owszem, mówili, że są opłaty, ale dla prywatnych osób chcących filmować. Swoją drogą, ciekawe, co byłoby, gdyby na przykład w Pikulicach na cmentarzu ukraińskim wprowadzono nagle jakąś opłatę za filmowanie dla ukraińskich stacji telewizyjnych? - pyta. MONIKA KAMIŃSKA