Żądają poważnego traktowania ich zawodu i konkretnych rozmów o podwyżkach dla wszystkich grup zawodowych, nie tylko dla lekarzy. Żądają w sumie 45-proc. podwyżki. Konflikt i drastyczną formę strajku pielęgniarek wywołała umowa, którą podpisała dyrekcja szpitala z lekarzami, dając im 50 proc. podwyżki, ale pomijając przy tym zupełnie pielęgniarki. - Uprzedziłyśmy dyrektora, że nie pozwolimy sobie na takie traktowanie i rozpoczniemy głodówkę - mówi Danuta Bazylewicz, wiceprzewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w szpitalu. - Przez tyle dni nikt nawet z nami nie rozmawiał. Nie wierzymy w dobre intencje dyrekcji, dlatego w naszym imieniu będzie teraz rozmawiał pełnomocnik. Nasze koleżanki są coraz słabsze. Pracują jeszcze tylko dwie weteranki, które są na tyle silne, że dyżurują, ale i one musimy wycofać, bo zagraża to ich zdrowiu i bezpieczeństwu pacjentów. W szpitalu głoduje w sumie 21 pielęgniarek i 6 pielęgniarzy. W środę strajkujące pielęgniarki złożyły na ręce dyrekcji swoje żądania: chcą 25-proc. podwyżki od 1 lipca i 20-proc. od października. - Udało mi się wynegocjować w NFZ dodatkowe 700 tysięcy złotych, 200 za wypracowane dotychczas nadwykonania i około 500 tysięcy złotych w przypadku uzyskania II stopnia referencyjności - mówi Józef Długoń, dyrektor Specjalistycznego Szpitala Psychiatrycznego w Jarosławiu. - Te pieniądze pozwolą nam na dziesięcioprocentowe podwyżki dla pielęgniarek i siedmioprocentowe dla pozostałego personelu. Związkowcy byli zdecydowani wziąć jeden dzień urlopu na żądanie, ale wstrzymali się... na razie. Chcą dać dyrektorowi czas na podjęcie nowych decyzji. A czeka go trudne zadanie, bo musi renegocjować podpisane kilka dni temu porozumienie z lekarzami, którym obiecał ponad 50-procentowe podwyżki. Teraz chce im zaproponować wzrost pensji tylko o 15 procent. ANNA MORANIEC