Według autorów najnowszego raportu Rzecznika Praw Dziecka, część dzieci prostytuuje się po to, żeby nie głodować. Znacznie większą grupę stanowią nastolatki, które sprzedają swoje ciało, żeby mieć pieniądze na lansowanie się w grupie: markowe ciuchy, kosmetyki, wypasione komórki, mp3, alkohol i papierosy. Jak podają autorzy raportu, większość dziecięcych prostytutek pochodzi z domów, w których pieniędzy raczej nie brakuje. Ale, jak same twierdzą, żeby zaistnieć w grupie rówieśników, trzeba zaimponować dobrami materialnymi i to takimi z górnej półki. Rodzice nie są w stanie spełnić ich każdej zachcianki. Wiedzą, że są atrakcyjnym towarem - Dziecięca prostytucja w Polsce to nie jest zjawisko marginalne, wręcz przeciwnie, zatacza coraz szersze kręgi. Takie zjawisko zaobserwowaliśmy również na Podkarpaciu. Dziecięce czaty i portale randkowe to miejsce, gdzie pedofile nagabują swoje ofiary. Nastolatki są cwane i szybko kojarzą fakty. Widzą, że są atrakcyjnym towarem, dlatego wiele z nich wyszukuje dorosłych mężczyzn, którzy zapłacą im za seks - mówi Jakub Śpiewak, prezes Fundacji "Kidprotect", który od dłuższego czasu bada przerażające zjawisko. Jak twierdzi Jacek Kurzępa, socjolog i jeden z autorów raportu, winę za coraz bardziej powszechną dziecięcą prostytucję ponosi środowisko, które zamiast piętnować, pochwala takie skrajne zachowania. Wśród dzieci panuje moda na sponsoring zapewniający materialne korzyści i akceptację, a nawet podziw i zazdrość rówieśników. Antywzór do naśladowania - Sponsorem można się pochwalić w grupie, a dziecięca prostytutka stanowi dla kolegów wzór do naśladowania - twierdzi Jacek Kurzępa. Dlatego dziecięce prostytutki nie widzą w tym nic złego i nie nazywają tego procederu po imieniu. Prostytucja kojarzy im się z kobietami pracującymi w agencjach towarzyskich i tirówkami. One, jak same twierdzą, szukają jedynie sponsorów. Na portalach aż roi się od wyzywających zdjęć nastolatek, które reklamują swoje wdzięki. Wiele z nich zamieszcza filmy nakręcone internetową kamerką. Ofiary same pchają się w ręce klientów. Na początek wirtualny seks - Zwykle zaczyna się od cyberseksu. Taka nastolatka myśli sobie: a co mi tam, popiszę 15 minut z facetem trochę niecenzuralnych głupot, a on za to doładuje mi komórkę za 30 złotych. To się jej opłaca, zwłaszcza gdy rodziców nie stać na takie wydatki - nie ukrywa Jakub Śpiewak. Potem są kontakty za pośrednictwem kamery internetowej, które zwykle kończą się spotkaniem w realu. Dzieci prowadzą bujne życie wirtualne, o czym rodzice nie mają pojęcia. Robią minimum, żeby w szkole i w domu się "nie czepiali". Kryzys rodziny - Rodzice nie rozmawiają z dziećmi. To koledzy, Internet i media wychowują je seksualnie. Dzieci są bombardowane treściami erotycznymi ze wszystkich stron. Bez odpowiedniego wychowania i rozmowy przyjmują takie treści jako normalne i obowiązujące - podkreśla Jakub Śpiewak. - Dorośli powinni uczyć dzieci odpowiedzialności, szacunku do siebie i wpajać im, że seks to wyraz uczuć, a nie towar na sprzedaż. Jak podaje seksuolog, profesor Zbigniew Izdebski, wiek inicjacji seksualnej obniżył się do 14. roku życia. Wystarczy pójść do gimnazjum, żeby przekonać się, jak bardzo rozerotyzowane są nastolatki - przekonuje szef Fundacji "Kidprotect". Wypaczone życie Psycholodzy alarmują, że doświadczenia nastoletnich prostytutek mogą zasiać ogromne spustoszenie emocjonalne i psychiczne w późniejszym życiu. - Te młode dziewczyny nie zdają sobie nawet sprawy, jak wielkie spustoszenie w ich psychice powodują takie relacje. Gdy dorosną, mogą mieć ogromne problemy zarówno ze znalezieniem partnera jak i samym seksem. Okaleczona psychika to w konsekwencji nieudane związki, problemy w rodzinach i w pracy zawodowej. Poczucie winy może doprowadzić do uzależnień (alkoholizmu, narkomanii), a także do depresji lub nawet poważnych zaburzeń psychicznych. Skutki małoletniej prostytucji są widoczne przez całe życie i czasami odzywają się dopiero po upływie wielu lat - komentuje Natalia Tomala, psycholog. Urszula Pasieczna