Od tamtego dnia minęło 68 lat. Pan Tadeusz Turoń z Rzeszowa nie może jednak zapomnieć wstrząsającego widoku. Wspomnienie wciąż wywołuje emocje i łzy. - Mieszkałem z matką i rodzeństwem w Krzemiennej (gm. Dydnia). Stamtąd uciekliśmy do ciotki mieszkającej w Borownicy. Mała wieś między lasami i górami wydawała się mamie wyjątkowo bezpieczna - wraca pamięcią do września 1939 roku pan Tadeusz. Niestety, Borownica nie spełniła oczekiwań, nie okazała się oazą spokoju dla matki z małymi dziećmi. Już w pierwszych dniach września przez miejscowość przechodziły kolumny wojsk polskich wraz z taborem. Przemieszczały się w kierunku Przemyśla. A sąsiednia miejscowość była już opanowana przez Niemców. Wojenko, wojenko cóżeś ty za pani Mama i ciocia Tadeusza Turonia bały się o życie swoich dzieci. Nie czekały na dalszy rozwój wypadków. Postanowiły uciekać dalej. Dotarły z dziećmi do Czerteża. Tam ze strachem nasłuchiwały odgłosów wojny. A od strony Borownicy dochodziły strzały karabinów ręcznych i maszynowych, potem dołączyła do tego kanonada dział artyleryjskich. Kiedy ucichło, rodzina Tadeusza Turonia postanowiła wracać do Borownicy. - Wtedy po raz pierwszy, jako zaledwie kilkuletnie dziecko, zobaczyłem uzbrojonych żołnierzy niemieckich i po raz pierwszy zetknąłem się ze śmiercią - opowiada pan Tadeusz. - Dużo później dowiedziałem się, że zabici Polacy byli żołnierzami 17. Pułku Piechoty Ziemi Rzeszowskiej. A 12 września 1939 r. w Borownicy stoczyli swoją ostatnią walkę z wojskami hitlerowskimi. Dowodził nimi ppłk Beniamin Kotarba. Tadeusz Turoń należy do nielicznych żyjących świadków wojennych wydarzeń, którzy widzieli najpierw żywych, a potem umarłych uczestników kampanii wrześniowej. Gdzie jest żołnierski grób Dowódca 17. pp. zginął. Wraz z nim ok. 65 żołnierzy. Według miejscowych relacji, zostali pochowani w zbiorowych mogiłach w borownickim lesie. W lutym 1940 roku do Borownicy przyjechała żona ppłk. Kotarby. Rozkopano mogiłę. Żona rozpoznała męża po mundurze i medaliku. Zwłoki przeniesiono na cmentarz w Borownicy - tak wynika z relacji pana Aleksandra Kocyły z Jarosławia, kiedyś mieszkańca Borownicy. Również innych obrońców Borownicy prawdopodobnie ekshumowano do jednej z mogił zbiorowych, ale nikt nie wie gdzie. - Rozwiązanie tej zagadki pozostawiamy następnym pokoleniom - zaznacza pan Tadeusz. 29 tys. zł ku pamięci Byli żołnierze i sympatycy 17. pp. co roku w drugą lub trzecią niedzielę września zjeżdżają do Borownicy. W tym roku razem z Nadleśnictwem Dynów podjęli wspólne działania, by wydarzenia sprzed kilkudziesięciu lat ocalić od zapomnienia. Dzięki inicjatywie Koła nr 11 Związku Byłych Żołnierzy Zawodowych i Oficerów Rezerwy Wojska Polskiego w Rzeszowie doszło do utworzenia ścieżki przyrodniczo-edukacyjnej ''Borownica''. Liczy ona 1,5 km. Składa się z 7 przystanków. Łączy treści historyczne i przyrodnicze. Na ten cel przeznaczono ponad 29 tys. zł (większość z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej). Na ścieżce znajdują się przystanki podkreślające walory i osobliwości przyrodnicze okolicznych lasów (m.in. sosnę wejmutkę, buczynę karpacką). Można też dowiedzieć się, jakie zabiegi gospodarcze prowadzone są w lasach przez leśników. - Ścieżka kosztowała nas dużo pracy i zaangażowania. Zwiedzającym chcieliśmy przybliżyć historię i przyrodę wsi Borownica. Teksty umieszczone na tablicach są bardzo przemyślane i zawierają najistotniejsze treści - podkreśla Małgorzata Kaczorowska z Nadleśnictwa Dynów. Otwarcie ścieżki nastąpi już w tę niedzielę, 16 września. Początek o godz. 10.30. Uroczystość zakończy spotkanie pokoleń. Może wreszcie uda się natrafić na ślad, wspomnienie, które pozwoli odkryć zagadkę, gdzie zostało pochowanych kilkudziesięciu polskich żołnierzy, obrońców Borownicy. BEATA SANDER