Rodzice pozostawili niemowlę na podjeździe dla karetek pogotowia ratunkowego Szpitala Miejskiego w Sanoku. Grozi im od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Małżeństwo Agnieszka (29 lat) i Krzysztof S. (34 lata) mają dwoje dzieci w wieku 7 i 4 lat. Kobieta ukrywała przed najbliższymi, że jest w ciąży, nie korzystała z pomocy lekarskiej i wspólnie z mężem, który wrócił z pracy za granicą postanowili, że w dalszym ciągu nie będą nikogo o tym fakcie informować. Postanowili też, że dziecko urodzi się w domu. I tak się stało. Chłopiec przyszedł na świat 17 października nad ranem. Jego matka przecięła pępowinę i zawinęła w chusteczkę higieniczną. Noworodka owinęła w ręcznik i włożyła do torby. Mąż posprzątał pokój. Oboje zawieźli dziecko do szpitala w Sanoku, pozostawiając torbę w noworodkiem na podjeździe dla karetek pogotowia. Niemowlę znalazł pracownik szpitala, który najpierw usłyszał płacz dziecka. Zajrzał do torby, zobaczył noworodka zawiniętego w ręcznik pobrudzony piaskiem i wezwał pomoc. Dzieckiem zaopiekowali się lekarze. Według danych instytutu meteorologii i gospodarki wodnej w tym dniu i o tej porze temperatura przy gruncie wynosiła 8 stopni Celsjusza. Policja - na podstawie monitoringu, który zarejestrował numery rejestracyjne samochodu - ustaliła dane osób, które podrzuciły noworodka. Według biegłego, uwarunkowania fizjologiczne dziecka oraz temperatura powietrza mogły doprowadzić do szybkiego wychłodzenia organizmu i zagrożenia życia. Noworodek narażony był na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, a nawet śmierć. Tylko szczęśliwy zbieg okoliczności zapobiegł dramatowi. Sąd Rodzinny w Sanoku prowadząc postępowanie z urzędu, nadał dziecku imiona Karol Józef i nazwisko oraz wyznaczył opiekuna. Rodzice dziecka przyznali się do zarzucanego czynu. Na podstawie badań DNA ustalono, że Agnieszka S. jest matką dziecka. Biegła psycholog stwierdziła u kobiety m.in. inteligencję przeciętną z obniżoną uczuciowością wyższą. Oboje nie byli dotychczas karani sądownie. bh