Dramat rozegrał się w Rzeszowie w sobotni wieczór. - Około godz. 20.30 policjanci odebrali zgłoszenie od młodego człowieka, który groził, że odbierze sobie życie - informuje Bartosz Wilk z zespołu prasowego podkarpackiej policji. - Funkcjonariusze natychmiast udali się na miejsce zdarzenia. Mężczyzna stał za barierką kolejowego mostu. Powiadomiono służby ratownicze. Trudna rozmowa Tuż przed godziną 21 strażacy dotarli na miejsce rozgrywającego się dramatu. Wysłano trzy zastępy ratowników, wyposażone w jeden ponton z silnikiem. Przyjechała też karetka pogotowia ratunkowego. Ratownicy czekali na rozwój wydarzeń, a policyjni negocjatorzy próbowali odwieść desperata od samobójczych zamiarów. Przyczyną zachowania Tomka był zawód miłosny. Policjanci starali się dotrzeć do jego dziewczyny. Rozmowa z chłopcem odbywała się ze sporej odległości. Przy każdej próbie zbliżenia się policjantów, młody mężczyzna groził skoczeniem w wezbrany, rwący nurt. W pewnym momencie młody człowiek nie wytrzymał napięcia i zniknął... Nieskuteczne poszukiwania - Natychmiast rozpoczęto akcję poszukiwawczą - relacjonuje Bartosz Wilk. - Działania prowadzone w nocy nie przyniosły skutku. W niedzielę od rana strażacy wraz z policjantami przeszukiwali koryto Wisłoka. Jednak ciała mężczyzny nie udało się odnaleźć. W niedzielę w południe zdecydowano o przerwaniu bezowocnej akcji. Pozostały pytania Dlaczego w tak poważnej sytuacji skierowano do akcji tylko jeden ponton i czekano z nim na brzegu do czasu, aż desperat skoczył z mostu? Czy wykorzystano wszystkie możliwości mające na celu zapobiegnięcie tragedii? Do podobnej sytuacji doszło już wcześniej w Przemyślu. Wówczas na w rejon mostu kolejowego na Sanie skierowano kilka łodzi i człowiek grożący skokiem miał wybór: albo zejdzie z mostu, albo skoczy wprost w objęcia ratowników. Tamta akcja zakończyła się szczęśliwie. Czy użycie większych sił i dobre oświetlenie miejsca sobotniego dramatu, nie skłoniłyby Tomka do zejścia z mostu? Bez odpowiedzi pozostaje też na razie najważniejsze pytanie: Czy młody człowiek zginął, czy też rwący nurt wezbranego obecnie Wisłoka zniósł go w dół rzeki, gdzie udało mu się wydostać na brzeg? Fot. Wit Hadło Most na Wisłoku z którego desperat skoczył do rzeki Krzysztof Rokosz