Przecięła region szerokim pasem z północnego-zachodu na południowy-wschód. W ciągu kilkudziesięciu minut z nieba spadły hektolitry wody. Ulice szybko się przekształcały w potoki. Stawały się nieprzejezdne. Miejscami strugi ulewnego deszczu zamieniały się w grad. Porywisty wiatr wywracał drzewa, łamał gałęzi, zrywał dachy. Samochody stawały wprost na drodze włączając światła awaryjne. Jednym odmawiały silniki. Inni zatrzymywali się w obawie przed stłuczką, bo wycieraczki nie nadążały pracować. - Przez kilkadziesiąt minut otrzymaliśmy ponad sto zgłoszeń o podtopieniach - informuje starszy kapitan Marcin Betleja z komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Rzeszowie. - Na szczęście obeszło się bez ofiar. Jedynie w Rzeszowie kobieta została porażona prądem, gdy weszła do kałuży z zanurzonymi przewodami elektrycznymi. Pozostałe wezwania dotyczyły wypompowywania wody z piwnic instytucji publicznych i domów prywatnych - dodaje. Popołudniu strażacy z Wojewódzkiego Stanowiska Koordynacji Ratownictwa informowali, ze zastępy ratownicze wyjeżdżały do blisko dwustu zdarzeń. Na północy województwa, w okolicach Mielca, Kolbuszowej, Leżajska i Tarnobrzega wichura wyrywała drzewa, w okolicach Rzeszowa zaś doszło do wielu podtopień. ANDRZEJ ŁAPKOWSKI, SZYMON JAKUBOWSKI