Rudera, która tam ciągle stoi, zagraża bezpieczeństwu ludzi. Ci, choć wiedzą, że grozi im niebezpieczeństwo, z ciekawości wchodzą do niej. O straszących i zagrażających ludzkiemu zdrowiu i żuciu budynkach na łamach OL pisaliśmy wielokrotnie. W tym temacie nie wiele się jednak dzieje. W przypadku rudery przy Rzeszowskiej interweniowała Straż Miejska, która nakazała właścicielowi posprzątać i zabezpieczyć budynek. Ten zakomunikował, iż tego nie uczyni, bo go na to nie stać. Władze miasta postanowiły wysłać na miejsce swoich pracowników, którzy uporządkowali teren i go zabezpieczyli. Mieszkańcy pobliskich kamienic twierdzą, że to nie rozwiązuje problemu. - Taśma, którą był otoczony budynek to żadne zabezpieczenie - mówi pani Iwona. Na teren rozsypującej się budowli przychodzą się bawić dzieci, a amatorzy tanich win upatrzyli sobie go na stołówkę. - Niech kiedyś komuś na głowę spadnie kawał dachu to, co wtedy? - pytają mieszkańcy. Dodatkowo bulwersuje ich to, że nikt ze służb porządkowych tam nie zagląda. Od ostatnich porządków przeprowadzonych przez pracowników miejskich niewiele się zmieniło. Eternit nadal poskładany jest w sterty, podobnie jak drewno z walącego się dachu. Jedynymi zmianami są te związane z niechcianymi gośćmi i dalszą rozsypką budynku. - Proszę zobaczyć jak to wygląda, pełno potłuczonych butelek, śmieci i odchody biesiadników - mówią ludzie. Podobnych ruder w mieście jest jeszcze kilka. Jedna znajduje się nieopodal tej przy Rzeszowskiej. W urzędzie miejskim nie ma nikogo, kto tą sprawą by się zainteresował. - Z tego, co wiem to wcześniej tym samym budynkiem zajmował się sekretarz Warzecha - powiedział Mariusz Trojan zastępca burmistrza miasta. Kiedy zajmowaliśmy się sprawą, sekretarz wraz z burmistrzem Pawłem Wolickim przebywał na Węgrzech, a wiceburmistrz Trojan nie chciał się wypowiadać na ten temat. rar