To tragiczny bilans wydarzeń, które rozegrały się w nocy z wtorku na środę w Starym Mieście koło Leżajska. Policja wyjaśnia przyczyny tragedii. Ze wstępnych ustaleń wynika, że małżeństwo zmarło w wyniku zatrucia się tlenkiem węgla, pospolicie zwanym czadem. Wczoraj tuż po godz. 9.30 właściciel posesji, który wynajmował niewielki budynek tzw. letniej kuchni młodemu małżeństwu, zaalarmował policję. Z jego relacji wynikało, że coś się stało z najemcami: 23-letnią Barbarą N. i 38-letnim Michałem N. Policjanci stwierdzili na miejscu, że drzwi do domu są zamknięte. Wezwano straż pożarną i pogotowie. Śmiertelne zaczadzenie - Po wyważeniu drzwi znaleźliśmy zwłoki mężczyzny i kobiety oraz dziecko dające oznaki życia. Natychmiast trafiło pod opiekę lekarzy - mówił na miejscu zdarzenia młodszy brygadier Bogdan Kołcz, dowódca straży pożarnej w Leżajsku. - Z ustaleń wynika, że młodzi ludzie ulegli zaczadzeniu. Podczas oględzin stwierdzono, że pokój był ogrzewany piecykiem typu "koza". Prawdopodobnie niedrożne przewody wentylacyjne i zatkany komin były przyczyną przedostawania się spalin wprost do mieszkania - podaje policja. Jednak dopiero szczegółowe śledztwo ustali, co było rzeczywistą przyczyną tragedii. Przeżył, bo się wychłodził? 9-miesięczny Piotruś trafił do rzeszowskiego szpitala. - Jego stan jest ciężki. Na razie trudno mówić o jakichś rokowaniach - mówi dr nauk medycznych Wojciech Chmiest, ordynator OIOM w Szpitalu Wojewódzkim nr 2 w Rzeszowie. - Oprócz działania toksyn stwierdziliśmy silne wychłodzenie organizmu dziecka. I chyba to prawdopodobnie utrzymało je przy życiu - dodaje. Do wczorajszego popołudnia rodzina chłopczyka nie skontaktowała się ze szpitalem. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że małżeństwo miało dwójkę innych dzieci. Jednak jakiś czas temu małżonkowie zostali pozbawieni praw rodzicielskich, a rodzinę zastępczą dla nich stanowili dziadkowie, rodzice nieżyjącej 23-letniej kobiety. ANDRZEJ ŁAPKOWSKI