Jak dowiedział się reporter RMF FM, dopiero po przesłuchaniu wszystkich uczestników obozu survivalowego z policjantami rozmawiać będzie opiekun grupy. Wtedy też prokurator zdecyduje, czy 22-latek, który - zgodnie ze scenariuszem szkolenia - zostawił grupę na szlaku, kontaktując się z nią tylko telefonicznie, nie naraził uczestników na niebezpieczeństwo. Mężczyźnie może grozić od roku do 5 lat więzienia. Grupa była ubezpieczona Okazuje się, że organizator szkolenia w Bieszczadach nie zgłosił wyjazdu do kuratorium. Właściciel szkoły powiedział reporterce RMF FM, że nie była to kolonia, obóz czy szkolenie, a jedynie indywidualna umowa między organizatorem szkolenia a rodzicami. Młodzież szkoli się pod okiem instruktorów szkoły już drugi rok. Uczestnicy wyjazdu w Bieszczady byli ubezpieczeni - a zdaniem organizatora szkolenia - goprowcy byli powiadomieni o tym, że grupa będzie przebywać w górach. Wrocławskie kuratorium oświaty twierdzi z kolei, że ma związane ręce. Dopóki rodzice uczestników bieszczadzkiego obozu nie poskarżą się na organizatora wyjazdu, nie może nic zrobić. Akcja w trudnych warunkach Przypomnijmy: Uczestnicy obozu przetrwania przez siedem godzin sprowadzali z gór ratownicy bieszczadzkiej grupy GOPR. Młodzież bezpiecznie dotarła z Bukowego Berda do Mucznego. Niektórzy nie byli w stanie zejść o własnych siłach. Ratownicy zwozili ich na toboganach. Jedna osoba - 16-latek z odmrożeniami trafił do szpitala. Czytaj więcej na RMF24! Czy opiekun obozu przetrwania wg ciebie zawinił? Weź udział w dyskusji!