Ktoś zniszczył plakat z murzyńskim dzieckiem, potem na ulicach pojawiły się antysemickie ulotki i w końcu brutalnie pobito Romów. Za dużo tego, by mówić tylko o fatalnym zbiegu okoliczności. Pierwszy sygnał, że w prężnie rozwijającym się gospodarczo Mielcu dzieje się coś niedobrego, miał miejsce dwa lata temu. Zalepili twarz murzyńskiego dziecka Tuż przed pierwszym seansem filmu pt. "Biała Masajka", który ukazuje miłość młodej Szwedki do czarnoskórego mężczyzny, ktoś pozrywał plakaty i poprzyklejał informacje, że seans został odwołany. Dodatkowo organizator seansu - Samorządowe Centrum Kultury - otrzymało e-maile, że film "obraża uczucia wielu ludzi". W czerwcu ubr., kilka dni przed festynem misyjnym pt. "Dotknij Afryki", którego dochód został przeznaczony na wsparcie misyjnej pracy polskich księży w Tanzanii, doszło do kolejnego rasistowskiego incydentu. Na plakatach informujących o festynie ktoś nakleił kartkę z napisem "impreza odwołana''. - Pierwsze słyszę - oburzał się Marek Skalski, wicedyrektor SCK. - Organizatorzy festynu przyszli do nas z plakatami, a my je posłusznie rozlepiliśmy. Charytatywnie, czyli za darmo. Byłoby więc niezrozumiałe, gdybyśmy w tej sytuacji torpedowali tę akcję. "Kochaj swoją rasę" Do rasistowskiej akcji przyznała się organizacja o nazwie "Współczesny Nowoczesny Socjalizm". Swe postępowanie argumentuje tak: "Wszelkie przeprowadzone badania wykazują, że jakakolwiek pomoc dla tzw. krajów Trzeciego Świata jest bezproduktywna. Co więcej, generuje ona wzrost liczby populacji obcych rasowo, co dla białej ludności stanowi rzecz niebezpieczną, szczególnie w dobie wymieralności białych narodów (...)''. "WNS" pozostawił jeszcze inny ślad w mieście. Na słupach i latarniach porozklejano biało-czarne ulotki, na których jest zdjęcie młodej kobiety z napisem w 11 językach, w tym i po polsku: "Kochaj swoją rasę". Podobne hasła i adres internetowy organizacji można było znaleźć na mieleckich chodnikach. "Żydzi poduszą się jak muchy" - Wydawało mi się, że nasze miasto jest na tyle światłe, że uprzedzenia rasistowskie są w nim nieobecne - komentował oburzony Skalski. Ks. misjonarz Janusz Pociask, mielczanin, który jest proboszczem w jednej z parafii na misji w Tanzanii, choć nie ukrywał zaskoczenia rasistowskim ekscesem, nie chciał o tym rozmawiać. Wolał mówić o misji. - Potrzebujemy przede wszystkim modlitwy - apelował kapłan. Wkrótce potem na policję dotarło zgłoszenie o kolejnych ulotkach, tym razem o charakterze antysemickim. Do autorstwa przyznaje się "Brygada Seniorów Wszechpolskich". Na ulotkach przesyconych nienawiścią można było przeczytać m.in.: "My Polacy, żołnierze BSW, zrobimy to tak: damy Żydom czas do 22 bm. Mają opuścić naszą ojczyznę i oddać to, co zagrabili podstępem. A do Polski mają wrócić Polacy z całego świata. Jeśli tak będzie u nas, to inne kraje zrobią to samo. Odeślą ich do Izraela i USA, a tam Żydzi z gęstości zaludnienia poduszą się jak muchy". Prezydent: Ktoś jest chyba niespełna rozumu Ponadto BSW pisze, że "żydowskiego pochodzenia jest: Lech Wałęsa, Jan Paweł II, Grzegorz Lato, a nawet zespół Czerwone Gitary". Podobnie zresztą jak aktorzy: "Kondrat, Zamachowski, Mucha czy Mroczki to wszystko Żydzi. Żydowskie są też partie: PO, PSL, LPR, PiS i Samoobrona" - czytamy w ulotce. Nie minęło wiele czasu, a w Mielcu pojawiły się kolejne antysemickie ulotki, gdzie "Żydem, którego należy wyeliminować" nazwano m.in. Janusza Chodorowskiego, prezydenta Mielca. Oprócz nazwiska szefa miasta, w antysemickich ulotkach wymieniono szereg lekarzy, urzędników i samorządowców. W odpowiedzi prezydent zgłosił sprawę do prokuratury. - Nie chodzi o to, czy zostałem wymieniony w tej ulotce, czy też nie - mówił Chodorowski. - Rzecz w tym, że przez takie chore sytuacje nasze miasto zaczyna być źle postrzegane na zewnątrz. Albo ktoś jest niespełna rozumu, albo to było celowe działanie. Kopali i tłukli, a wszystko nagrywali kamerą Kilka miesięcy później miastem wstrząsnęło brutalne pobicie dwóch 13-latków narodowości romskiej. Napastnicy rzucili się pięściami na chłopców. Kopali ich i tłukli pałką, a jeden z nich nagrywał wszystko kamerą. Najbardziej bulwersujące jest jednak to, że żaden z przechodniów nie zareagował na widok bitych nastoletnich Romów. Nie minął tydzień, a doszło do pobicia pary 32-latków przez trzech mężczyzn narodowości romskiej w Miasteczku Młodego Robotnika. Mężczyzna był bity w twarz, a następnie uderzony butelką w głowę. Skatowana została również kobieta, która starała się pomóc bitemu. Doznała wstrząśnienia mózgu, a jej towarzysz urazów głowy. Czyżby odwet? - zapytaliśmy Józefa Witka, który kiedyś opiekował się romskim zespołem muzycznym, a obecnie - z ramienia Urzędu Miasta - zajmuje się m.in. organizacją wyjazdów Romów na ogólnopolskie i międzynarodowe zjazdy oraz pielgrzymki. - To zwykły zbieg okoliczności - odpowiedział Witek. - Tłumaczenie wybryków młodzieży konfliktem rasistowskim jest dorabianiem niebezpiecznej dla reputacji naszego miasta ideologii. "Wojna cygańsko-polska" W podobnym tonie wypowiadała się również policja. - Absolutnie nie należy wiązać tych dwóch faktów ze sobą - wyjaśniał asp. sztab. Wiesław Kluk z Komendy Powiatowej Policji w Mielcu. - Nie ma mowy o odwecie, czy konflikcie na tle rasowym. Pobicia Romów przez Polaków i na odwrót zdarzają się tu niezwykle rzadko. Sprawę opisał jeden z mieleckich tygodników, a swoją publikację zatytułował "Wojna cygańsko-polska". Oburzyło to radnego Ryszarda Sieronia, który wielokrotnie apelował do władz miasta o skierowanie wniosku do prokuratury. Jego zdaniem, tak sformułowany tytuł mógł nawoływać do niepokojów społecznych. Radny Sieroń skrytykował także plakaty reklamowe czasopisma z takim samym tytułem, które znalazły się na terenie miasta. Pytał, czy magistrat zamierza coś z tym fantem zrobić. - Zasięgaliśmy opinii prawników, czy tego typu napisy są przestępstwem - odpowiedział prezydent Chodorowski. - Uzyskaliśmy odpowiedź, że raczej nie. Autor: Paweł Galek