O sprawie zawiadomiła sanocką policję dyrektorka ośrodka Anna Chytła. W połowie września miało dojść do konfliktu między wychowawcą a 12-letnim wychowankiem. Chłopak ponoć został zwyzywany, uderzony w twarz i "rzucony o ścianę". Gdy chłopiec, co przyznają inni wychowawcy - nadpobudliwy i bardzo agresywny wobec innych, oskarżył wychowawcę o używanie przemocy, odezwali się inni wychowankowie. Zarzucają Marianowi Kawie co najmniej niestosowne zachowanie wobec nich. Zarzuty się potwierdzą? - Otrzymaliśmy w tej sprawie pismo od pani dyrektor. Na miejsce udała się komisja. Protokół nie został jeszcze podpisany. Mogę w tej chwili jedynie stwierdzić, że część zarzutów wysuwanych przez wychowanków pod adresem wychowawcy wydaje się wiarygodna - mówi Dariusz Tracz, dyrektor wydziału polityki społecznej Urzędu Wojewódzkiego w Rzeszowie, który spełnia merytoryczny nadzór nad domami dziecka. Sprawa trafiła do sanockiej prokuratury i policji, które jednak uznały, że z różnych powodów nie mogą zajmować się sprawą. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w miejscowej policji pracuje brat Mariana Kawy. - Sprawa została przekazana, z pominięciem właściwości miejscowej, Prokuraturze Rejonowej w Krośnie. Uwzględniliśmy argumenty sanockiej prokuratury, uznając je za uzasadnione - mówi Andrzej Dworzański, prokurator okręgowy w Krośnie. Krośnieńska prokuratura otrzymała materiały dotyczące domniemanej przemocy w domu dziecka w piątek. Na razie postępowanie prowadzone jest "w sprawie". Wychowawcy nie postawiono zarzutów. Kawa: to absurdalne zarzuty Marian Kawa twierdzi, że nic nie wie o kierowanych pod jego adresem oskarżeniach. - To jakieś absurdalne zarzuty. Nie chcę ich komentować, gdyż muszę chronić dobro zarówno dzieci, jak i placówki, w której pracuję. mówi radny Kawa. Dyrektorka domu dziecka zawiesiła go w czynnościach, on jednak jeszcze informacji o tym nie otrzymał, gdyż przebywa na zwolnieniu chorobowym. SZYMON JAKUBOWSKI