Anna mieszka w Grabinach, ale na zakupy przyjechała do Straszęcina. Zaparkowała samochód i poszła w stronę sklepu. Zobaczyła je od razu - dwa duże psy, które ruszyły wprost na nią. Zawróciła i biegiem ruszyła do samochodu. Nie zdążyła otworzyć drzwi. Psy rzuciły się na nią. - Usłyszałam krzyk, zobaczyłam, co się dzieje i zadzwoniłam na policję - opowiada ekspedientka ze sklepu Lewiatan. A działy się sceny jak z horroru - Anna w podartym ubraniu leżała przy samochodzie szarpana przez psy. - Najpierw skoczyły mi na biodro, później złapały za ramię. Nie czułam bólu, tylko strach - opowiada. Jej krzyki usłyszeli przechodnie. Rzucili się z pomocą. Rozjuszone czworonogi udało się odciągnąć i przegonić. Za chwilę pod sklepem pojawiła się policja i karetka pogotowia. Zakrwawiona kobieta została odwieziona do szpitala. Skąd te psy? Te dwa owczarki są znane mieszkańcom Straszęcina. Stróżują na terenie, na którym kiedyś były szklarnie. Teraz zarósł on chaszczami, po szklarniach zostały metalowe szkielety z powybijanymi szybami. Tego pilnują psy. Pozostawione same sobie, muszą się nudzić, więc zdarza się, że wypuszczą się na wycieczkę po okolicy. - Na wiosnę mieszkańcy zgłaszali, że psy się włóczą - potwierdza st. sierż. Alina Sujdak, oficer prasowy KPP w Dębicy. Ale do tej pory zwierzęta nie były agresywne. Właściciel terenu, którego pilnowały, mieszka w Żyrakowie. Policji powiedział, że psy przebywały za siatką, na ogrodzonym terenie. Jednak znalazły sposób, by się z niego wydostać. Obserwacja konieczna Postępowanie w sprawie pogryzienia pani Anny prowadzi prokuratura. Jeżeli okaże się, że jej obrażenia wymagają leczenia dłuższego niż 7 dni, właściciel psów może usłyszeć zarzuty. - Nieumyślnego spowodowania obrażeń lub narażenia na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia - mówi Jacek Żak, prokurator rejonowy. Póki co nie został ukarany nawet mandatem. Owczarki miały ważne szczepienia przeciwko wściekliźnie. Mimo to muszą przejść 15-dniową obserwację. - Zaświadczenie o szczepieniu w takich przypadkach nie wystarcza. To zbyt poważna sprawa, nie można lekceważyć zagrożenia - wyjaśnia Małgorzata Bajorek z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii. Przy pogryzieniu człowieka, takie postępowanie to rutyna. Dziecko mogło zginąć Nie wiadomo, jaki finał miałoby to zdarzenie, gdyby w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby pomóc 22-latce. Niedaleko miejsca, gdzie doszło do pogryzienia, jest szkoła. Co by się stało, jeśli psy zaatakowałyby dziecko - lepiej nawet nie myśleć. Anna długo nie zapomni o nieszczęściu, jakie ją spotkało. Teraz psów będzie się bać jeszcze bardziej. Jej rodzina ma żal do właściciela wilczurów za brak zainteresowania stanem zdrowia pogryzionej przez psy kobiety. - Przyjechał na miejsce, ale nie podszedł, żeby zapytać, jak się czuje - mówi Edyta, jej siostra. Anna jest przekonana, że miała wiele szczęścia. Ślad po zębach ma tuż nad obojczykiem. Gdyby szczęka psa zacisnęła się ciut wyżej, mogłaby już nie żyć. A nie usłyszała nawet: przepraszam. Agnieszka Majba-Pochwat