Poszkodowany nadal przebywa w klinice w Poznaniu, gdzie drogą lotniczą trafił kilka godzin po wypadku. Przypomnijmy: do zdarzenia doszło w poniedziałkowe południe. Mężczyzna, który ciął drewno na pile tarczowej w SKR Godowa, odciął sobie rękę w połowie przedramienia. Szybka reakcja Zdecydowana reakcja strzyżowskiego pogotowia pozwoliła na szybki transport rannego do kliniki specjalistycznej. O godz. 16.30 specjalistyczny samolot medyczny wystartował z Jasionki, zabierając poszkodowanego do Kliniki Chirurgii Ręki w Poznaniu. Niecałe dwie godziny później mężczyzna był już na stole operacyjnym. - Operacja trwała 9 godzin i zakończyła się nad ranem - opowiada Andrzej Włodyka, lekarz, szef pogotowia ratunkowego w Strzyżowie, który jako pierwszy opatrywał poszkodowanego i przez cały czas czuwał nad jego stanem. - Jednak powstały pewne komplikacje i za chwilę powtórzono zabieg. Gdy pojawiło się tętno - pojawiała się też nadzieja - dodaje. Jednak po kilku kolejnych godzinach wystąpiły powikłania. Przyszyta kończyna nie chciała się przyjąć i niestety, trzeba było ją amputować. Niewłaściwa piła? Tymczasem okoliczności wypadku bada policja. - Wstępne oględziny wskazują, że piła tarczowa była prawdopodobnie tzw. samoróbką - zaznacza nadkomisarz Stanisław Pelc z KPP w Strzyżowie. - Dlatego powołaliśmy biegłych, którzy ocenią czy urządzenie spełniało wymogi BHP i czy na nim można było pracować bezpiecznie - dodaje. Jak opowiedział sam poszkodowany swojej rodzinie, do nieszczęśliwego wypadku doszło, gdy piła była podniesiona. Mężczyzna zbierał pocięte kawałki drewna wokół, gdy w pewnym momencie ogromne zęby piły tarczowej pociągnęły za rękaw jego kurtki. Nie zdążył się nawet zorientować, jak momentalnie stracił rękę. Andrzej Łapkowski