Pani Teresa od ponad roku bezskutecznie stara się o odszkodowanie i zadośćuczynienie od powiatu jarosławskiego za pechowy upadek i skomplikowane złamanie nogi. Niestety, sąd podzielił argument powiatu, który uważa, że ''nie może ponosić odpowiedzialności za to, że powódka do pracy chodziła na skróty''! Upadek z... własnej wysokości Skrótem, czyli ulicą Gottfrieda, która należy do powiatu i według prawa to on powinien zapewnić, aby była bezpieczna, chodziła do pracy przez wiele lat. W listopadzie 2005 r. w pracy nie była, bo pani Teresa zaliczyła - jak napisał w swojej opinii biegły sądowy - ''upadek z wysokości własnej z rotacją na ustalonej stopie''. Mówiąc po ludzku - poślizgnęła się na liściach przykrytych warstwą świeżego śniegu, upadła i doznała ''złamania skośno-spiralnego trzonu kości goleni lewej z przemieszczeniem.'' Nie chodź na skróty! Pani Teresa postanowiła skierować pozew do sądu. I przegrała zarówno w I, jak i II instancji. Zdaniem sądu, powinna była wiedzieć, że ulica, którą szła, znajduje się co prawda w I kolejności odśnieżania, ale przypisana jest do tzw. II standardu. A oznacza to, że ''dopuszcza się występowanie cienkiej warstwy zajeżdżonego śniegu, nieutrudniającego ruchu.'' Dobrze, że chociaż wyremontowali Odcinek ulicy, którym szła wówczas pani Teresa, nie miał chodnika. Dziś również nie ma, ale po tamtym wypadku ulica została wyremontowana. Mąż pani Teresy zarejestrował te zmiany kamerą, ale sąd nie uwzględnił filmu jako dowodu w sprawie. I tak, zamiast 14,5 tys. odszkodowania, pani Teresa straciła kilka tysięcy na prawnika, opinię biegłych, ma też pokryć koszty sądowe, jakie poniósł powiat. A wszystko dlatego, że poszła na skróty! Anna Moraniec, Andrzej Baran